Po sezonie, przed sezonem...

07:30

..bo wiecie, sezon niby się skończył...
...ale przecież w wakacje teatrów również nie braknie...
...ale czas podsumować kwartał, bo pierwszy kwartał już został podsumowany...


1. Polubiłam chodzenie na Scenę Kameralną Teatru Wybrzeże. Bo już zawsze pisałam, że boję się Wybrzeża, i w sumie nie rozumiem sztuk wystawianych na dużej scenie. Byłam dwa razy w głównym budynku i nadal nie rozumiem. Może nie trafiłam na dobre spektakle, ale może nie będę ryzykować.. Za to na scenie sopockiej na Monciaku są wystawiane dosyć fajne spektakle – w tym kwartale Seans i Randka z feministą. Oczekiwałam miłego popołudnia – nie zawiodłam się. Pośmiałam się, popodziwiałam Grzegorza Gzyla w Seansie, talent Macieja Konopińskiego w Randce z feministą i mogę swobodnie polecić Teatr Wybrzeże. Ale tylko scenę kameralną.

2. Bylem 8 raz na Mayadayu. OSMY raz na komedii, która ma element zaskoczenia. Która teoretycznie nie powinna aż tak śmieszyć za już nawet drugim razem. A ja naprawdę znam już parę kwestii na pamięć – jak nie pół spektaklu – a i tak mnie cieszy, jak się Paweł Klowan gotuje. Jak Cyran je gazetę. Jak Tomasz Madej wychodzi w fartuszku. Mayday przyciąga nawet za którymś razem, bo Mejdej potęga, Mejdej potęga. Bo w nowej siedzibie Centrum Kultury, w centrum Gdyni, będę wracać, na pewno.

3. W ramach #tourdemuzyczne wróciłam trzeci raz na Czarownice z Eastwick. To był strategiczny wyjazd, teoretycznie, bo już wiedziałam gdzie teoretycznie kupować bilety na selfie z Demonem. Teoretycznie, bo się okazało jednak że czwarty rząd to za blisko. No ale jak nie selfiak ze Steciukiem, to Boomerang z Domalesią lepszy niż wszystko, no i zobaczyłam tak naprawdę całą obsadę, więc teoretycznie mogłam napisać reckę Czarownic. Tylko że impresje z Czarownic to już pisałam w skrócie, a tak jakoś streszczanie fabuły to takie średnie, bo czytałam już takie recenzje w internecie.. I musiałabym napisać, że może trafiłam na super zły dzień, ale Magdalena Placek Boryń to mi się w ogóle nie podobało, że Ewa Lorska i Anita Steciuk bez problemu mogą zastępować Olgę Szomańską i Barbarę Melzer, ale Pauliny Grochowskiej absolutnie nikt nie może, bo to był fatalny występ według mnie przynajmniej.. A po co tak pisać, jak można pisać miłe rzeczy? O Syrenie może napiszę przy Addamsach jakiś osobny tekst, bo z opowieści i streszczenia fabuły to ja na Bema, ich drugi po przyjściu Mikołajczyka musical, to ja się raczej w najbliższym czasie nie wybiorę. Dlaczego? No bo to nie moja bajka. Nie mój humor. Nie przemawia do mnie Pożar w Burdelu, o. I taki scenariusz. Ale to już moja osobista refleksja, a że to mój osobisty blog…


4. W KOŃCU tez na żywo zobaczyłam Upiora w Operze. Tak, tak, piszę se o musicalach, a na żywo Upiora nie widziałam. No bo jak był w Romie, to ja biedna studentka, jak wrócił do Białegostoku to jeszcze nie jeździłam po Polsce, więc jak tylko pod koniec zeszłego roku ogłosili że znowu wraca, to nie było bata. A żeby już zobaczyć z hukiem, to kupiłam bilet na 10 rocznicę. A żeby z jeszcze większym hukiem, to w drugim rzędzie parteru na środku. A żeby jeszcze bardziej szaleć do końca, to Iza dokupiła nam bilety na zlot fanów. I zaczęło się kombinowanie, jak dojechać, bo przecież jedzie jeden pociąg bezpośredni z Gdyni do Białegostoku. Więc przez Warszawę (dlatego się zdarzyły Czarownice po raz trzeci, żeby przypadkiem nie iść na Pilotów po raz czwarty). I byłyśmy, i było super, organizacja fantastyczna, ludziom z Opery i Filharmonii Podlaskiej zależało by nam było miło, i przez to ponarzekałyśmy jeszcze bardziej na to co się dzieje w Gdyni w sprawie obsługi widza. I artyści byli przemili, i powiedziałyśmy wspaniałemu Piłatowi z JChS z Rampy, Maciejowi Nerkowskiemu, że jest wspaniały. I przybył też Marcin Mroziński, za którego trzymam kciuki od wielu lat. I udało się uściskać Edytę Krzemień, i pogadać chwilkę z Kubą Wocialem. I przeleciał mi przed nosem żyrandol, tak że musiałam iść po Prossecco za 18 złotych w przerwie. I był tort. I były wspaniałe dziewczyny teatralne, z którymi się wspaniale gada i które są ogólnie super, i z nimi to na koniec świata. A sam musical? Największą fanką nie zostanę. Znaczy, pewnie jakbym teraz po raz pierwszy oglądała Notra to pewnie też bym nie została fanką. Ale glosy super, piosenki w porzo, pewnie dałoby się wyciągnąć więcej, jakbym poszła drugi raz – a chciałam, bo Steciuka z Pauliną Janczak bym chciała zobaczyć – no ale Białystok daleko, urlopu mało, musicali innych za dużo. I tak przyjadę, bo miasto muszę pozwiedzać, bo już cerkiew wspaniała, muszę znaleźć mural z dziewczynką, a Doktor Żywago zapowiada się naprawdę zacnie. Oby do września!


5. O poznańskim Footloosie już pisałam, dodam więc znowu: tam jest wspaniale!! I ludzie, i teatr, i musicale… Jakbym mogła, na Footloosie bym była co najmniej dwa razy w każdym secie. Bym jeszcze raz zobaczyła Madagaskar. Zobaczymy jaka będzie ich wersja Rodziny Addamsów, ale będzie i Dagmara Rybak na Wednesday, i Wojtek Daniel na Lucasie, wiec na razie jestem spokojna. I pewnie do nich pojadę i na Evitę, i jak będzie Janusz Kruciński na Jekyllu, i pewnie na Zakonnice.. W końcu do Poznania da się dojechać w 3 godziny, więc tak w 9 godzin da się obrócić.. tak na przykład po pracy, i potem z powrotem do pracy..



6. Wróciłam też do Paryża. I znowu, jechałam teoretycznie tylko na koncert Patricka Fioriego w Olympii, pod to jechałam. Ale im bliżej było terminu wyjazdu, tym częściej sprawdzałam strony teatrów paryskich. Na Greasie byłam, i mimo ze przedłużyli w Mogadorze, to stwierdziłam, że drugi raz nie pójdę, po co (YKHM). Znalazłam za to informacje, że w maleńkim teatrze La Huchette, dosłownie naprzeciwko mojego hotelu, w którym zwykle grali tylko sztuki Ionesco, grają comedie musicale – bo musical do większości produkcji francuskich nie pasuje, to sztuki musicalowe bardziej rzeczywiście – która dosyć dobrze jest przyjęta przez krytyków. Zobaczyłam obsadę i nie wahałam się ani minuty – Fabian Richard. O Fabianie słyszałam już dawno, bo grał EmCee w Cabarecie, potem wykonywał moją ulubioną piosenkę ze słabego musicalu Mistinguett – Drole Mambo. Mi udało się go zobaczyć rok temu w 31, tez znowu comedie musicale w małym teatrze blisko Champs Elysees. 31 tez miało dobre recenzje, i było fajnym przyjemnym wieczorem, za to Les Comediens absolutnie mnie zmiotło. Mniejsza niż gdyńska Kameralna widownia i scena, a Fabian i Marion Preite i Cyryl Romoli (którego widziałam jako Malcolma w Rodzinie Addamsów) zagrali tak, że pospadały mi baletki, że się śmiałam, siedziałam na skraju siedzenia, a na koniec pozostawili (zwłaszcza Fabian) w głębokim szoku. Takim szoku, że nie wiedziałam czy zacząć klaskać czy siedzieć oniemiała, aż w końcu cala publika wstała i z 5 razy wychodzili i się kłaniali jeszcze raz. Tak, że nie zdziwiło mnie to że niedawno zgarnęli wszystkie najważniejsze nagrody na ceremonii rozdania nagród teatralnych we Francji.
W Paryżu tez wpadałam na Chance! – z czego nie zdawałam sobie sprawy, gdy kupowałam bilet, ale to kultowa comedie musicale, która była grana już 15 lat temu, ale jakoś tak nie poszła dalej na Francję, za to w Paryżu dała szansę grania i Fabianowi właśnie, i Laurentowi Banowi, i połowie aktorów musicalowych, którzy dziś maja sporą renomę. I się w sumie nie dziwię, że jest tak uwielbiana przez publikę musicalowa – jest o 6 pracownikach biura, którzy wygrywają w Lotto 99 milionów euro. To trochę pastisz na inne comedie musicale – w całości śpiewany,a  jednak mruga porozumiewawczo i nabija się z tych fraz, i z tego że nagle wszyscy pracownicy biura wiedzą co śpiewać i jaka choreografia obowiązuje w nowym numerze – a mimo że się bawi, to jest pełnoprawnym musicalem. Znowu, na mniejszej sali grany, cały prześpiewany i przegrany bez mikroportów z prostą scenografią, a tak fajnie zrobiony, że wieczór był cudowny.

7.W końcu tez dotarłam na West End. Wszyscy się dziwili, że byłam na musicalach we Francji – parę osób było zdziwionych że we Francji jest tyle musicali, jak zaczynam opowiadać jaka tam jest promo i trzeba wybierać w Paryżu sale, bo wszystkiego się nie zobaczy, to byli w szoku – a nigdy nie byłam w Londynie. Że słuchałam tylko bootlegów, albo fragmenty kultowych musicali na Youtubie. Bo wiecie, Paryż mam już oswojony, i dobrze się tam czuję. I mimo że mówię po angielsku dosyć dobrze (6 lat w klasie z angielskim wykładowym, 5 lat w międzynarodowych korporacjach w których głównym językiem jest angielski) to Londyn mnie przeraża cenami/przytłacza. Ale czas oswoić kolejne miasto, i Eurostarem z Paryża to dwie godziny, więc na próbę pojechałam na matinee Króla Lwa. I rozumiem każdy zachwyt, bo teatry wow, bo kostiumy wow, bo cała otoczka.. I wracam w sierpniu. Na Hamiltona – w ostatnim rzędzie, ale co z tego, 37 funtów, ale co z tego, zobaczę Hamiltona! – i na Book of Mormon, i jeszcze kombinuję z czymś innym, pewnie z Wicked, bo dobrej inscenizacji Wicked to ja się w Polsce pewnie nie doczekam. Bo inscenizacja będzie pewnie, tylko czy dobra.. Mi się piosenki podobają, ja kochałam książkę i ogólnie całą serię Gregory’ego Maguire, więc chyba będzie trzeba..
A post shared by Gosia Pietrzak (@margotana) on


8. A, i w Paryżewie byłam też na Przebudzeniu wiosny, ale w przeciwieństwie do Gdyni, sztukę Franka Wedekinda zostawili dramatem nie musicalem. I czuć było dramat historii, powagę bardziej niż w musicalu. I jestem z siebie dumna, że wszystko rozumiałam. Że kurcze, na tyle nauczyłam się francuskiego, że mogę chodzić do teatru dramatycznego – do Comedie Francaise!!! – i mogę rozumieć sztuki. I nawiązania kulturowe, i akcenty. Szał.
ale oczywiście wyjście do Comedie Francaise wiązało się z tym, że.. artyści strajkowali. I Przebudzenie wiosny obejrzałam bez scenografii. Nie, moi drodzy, strajki we Francji to nie legenda. To rzeczywistość. Wszyscy i wszystko strajkuje.

9. Po powrocie do Gdyni byłam na najnowszej premierze Teatru Miejskiego Zabójstwo króla. Wzdech. Tyle powiem. Nie to, że byłam po i przed nocną zmianą, ale przysnęłam chyba z trzy razy. Nie ratowało tej sztuki to, że Dariusz Szymaniak dobrym aktorem jest. Tekst fatalny, reżyseria Babickiego jakby też leżała, nie ratował brak scenografii. Budziłam się na sceny z Grzegorzem Wolfem. Wizner i Bala bez czegokolwiek do grania. Zapomnieć. O Mistrzu i Małgorzacie słyszałam złe rzeczy, sama muszę się wybrać, ale to była tragedia. Na szczęście tylko w jednym akcie.

10. Wpadłam też na premierę sopocką Kabaretu Literackiego Dom Zarazy, których główna obsada i osią są aktorzy z Muzycznego – teksty/reżyseria i muzyka to Marek Sadowski, Marek Richter, Andrzej Śledź,w obsadzie student (już III)Dawid Kasprzyk, absolwentka Anna Wicka, i aktorka Magdalena Smuk, i wspomniani już panowie. I tak, były momenty perełki, były momenty śmieszne, ale.. nawet nie wiem czego zabrakło. Niby połączenia były dobre między piosenkami a tekstami, niby to taka forma kabareciku, bawić się dobrze bawiłam, zastanowić się parę razy zastanowiłam, ale uczucia genialności zabrakło. Takiego nieuchwytnego czegoś. Nie mogę powiedzieć, że było źle, to na pewno, ale że było super – noooo też nie. Jak będzie premiera gdyńska – bo skoro była gdańska i sopocka, a skoro to gdyńscy aktorzy, to ja czekam na gdyńską – to ja się wybiorę i wtedy powiem więcej.
11. Zanim wpadłam do Torunia na Siłę sióstr do Cyrana, wpadłam na Cyrana jako aktora musicalowego do Torunia na Tajemnicę Tomka Sawyera. Gwoli ścisłości, nie tylko Cyran tam występuje, bo jest tez Mateusz Deskiewicz, Magdalena Smuk, Agnieszka Brenzak, Bartłomiej Sudak, Klaudia Kuchtyk, czyli aktorzy kiedyś/dziś związani z gdyńskimi teatrami, ale głównie to ja chciałam zobaczyć Michała jako aktora musicalowego, którym przecież jest. Bo w Rampie to głównie zespół – i super fajnie – bo w Gdyni to albo choreografie albo Lalkowy zespół, albo ksiądz w Chłopach bez solówki – albo Mayday bez śpiewania. A w Tajemnicy gra Hucka Finna, i dużo skacze po scenografii, ale też śpiewa i jestem pod wielkim wrażeniem, że aż tak fajnie, że się zastanawiam dlaczego nie ma więcej ról musicalowych głównych! Bo świetnie gra z Mateuszem Deskiewiczem – powiedziałam sobie, że nie mogę go tak chwalić już, bo to już jasne, że Deskiewicz jest genialny w każdej roli, i że nawet jak wyskakuje z każdego (lodówki) teatru to może zabierać każdy show- oczywiście że tańczy swietnie i skacze po dachach, i że fajnie że dostał rolę główną w takim fajnym musicalu. Bo i duet Klaudii Kuchtyk z Agnieszką Brenzak był absolutnie rozbrajający, że Magdalena Smuk jako ciotka jest wspaniała, że trzeba mówić o tym, że muszę więcej mówić o Teatrze Muzycznym w Toruniu. Od niego zaczęła się moja przygoda z tourdeMuzyczne, tak się zachwyciłam Pauliną Grochowską i zobaczyłam pierwszy raz w musicalu Jeremiasza Gzyla. Pewnie, najmłodszy teatr muzyczny ma swoje niedoskonałości, na przykład w Jordankach miałam problem ze zrozumieniem niektórych tekstów, mimo że aktorzy śpiewali dokładnie, a ja siedziałam blisko, i takie zgrzyty nie powinny się zdarzać, ale zbierają fajną ekipę – zwykle po SWA, ale to też dobrze, że aktorzy mają pracę! – i że działają i walczą. I oby tak dalej. Tam pal licho że bus był opóźniony dwie godziny, że musiałam wracać pociągiem przez Iławę. Warto było.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga