Poza sezonem jest sezon - wakacyjny teatr

11:01

Urlopu miałam tydzień, bez wyjeżdżania gdziekolwiek (Paryż z marca i perspektywa Paryża w listopadzie oraz parę razy na PEWNYM musicalu rujnuje inne plany) ale to nie oznacza że nie można chodzić wieczorami do teatru.


Tak się stało, że przywiązałam się mocno do dzieciaków (młodsi ode mnie o parę dobrych lat, więc dzieci) z już IV, w zeszłym roku III roku, Studium Wokalno Aktorskiego. Byłam na ich egzaminach z "tak zwanego" jazzu parę razy, bo fajnie przerobili oni i ich nauczyciele Prince, udawało mi się im pogratulować, a że oni walczą o swoje miejsce na scenie teatralnej nie tylko Muzycznego, co chwilę jakieś ich projekty wyskakiwały w te wakacje. I to dobrze!
Tylko że większośc była dla dzieci...a sami wiecie jak bardzo kocham dzieci.
ALE, na szczęście scenariusze wszystkich bajek zostały tak skonstruowane, że dobrze się ogladało to dorosłym - lubię te referencje i mrugnięcia. A Mateusz Feliński się fajnie odnalazł i skradł spektakl z Rysiem.

Fajnie też było w tych bajkach zobaczyć absolwentów SWA, którzy radzą sobie, fantastyczna była Pchła Szachrajka z Bartkiem Sołtysiakiem - o którym pisałam już przy Miejskiej Baśni. Właśnie, szkoda tego spektaklu, którego były tylko dwa pokazy. Fajna to była inicjatywa, dobrze zrobiona, szkoda że nie mieli szanszy się rozkręcić.

Mateusz - razem z Weroniką Nawieśniak - też wprawia w dobry nastrój w O miłości. To taki mój guilty pleasure ze wszystkich spektakli w tym sezonie, widzę niedoskonałości, ale i tak świetnie się bawię. I moim dziewczynom teatralnym się podobało.
Kamil Załuska za to sprawił, że wpadłam do Teatru Wybrzeże na Statek szaleńców (a potem sobie wróciłam na Scenę Kameralną w Sopocie na Murzyna warszawskiego).
No bo tak, Wybrzeże niby w Gdańsku, a ja byłam najwyżej tylko w Szekspirowskim: zresztą Zakochany Szekspir w tym roku jest świetny, tak jak Kumoszki były. I tak wszystkie recenzje mnie znięchęcały.. i w sumie to nie mój teatr. Nie mój klimat, ale fajnie było zobaczyć parę znajomych twarzy.

Sławek Banaś za to zaangażował się w Legendy gdańskie w Teatrze w oknie. Powiem wam, że jazda do Gdańska w czasie Jarmarku św Dominika to jazda ekstremalna.
Ale warta, bo Legendy były wspaniałe.
Najlepsza z trzech: Zegar gdański, Papuga Heweliusza i Karczma Jeruzalem była Papuga, pierwsza Karczma, mimo marionetek, mimo że niby przeznaczona dla dzieci, to była tak mroczna, że aż się zdziwiłam. Ale trzeba pochwalić i Sławka, i Darię Głowacką, za animację - bo są trudne te marionetki w obsłudze!! - i za talent.
Sławek też wystapił w Maydayu 2 - i w końcu udało mi się to zobaczyć.
I tak, Maydaya uwielbiam, to wszyscy wiedza, w tym naszym gdyńskim wykonaniu. Jasne, Cooney śmieszy, żarty się powtarzają (jest kanapa) jest farsa, i rozumiem że byłam na spektaklu popołudniowym, nie wieczornym, i wiem że ekipa nie była do końca zgrana. Czytałam o problemach z agencją, która organizuje spektakl, i trochę widać że trochę lecieli na nieprzygotowaniu i improwizacji. Najlepsza jak zwykle była rola Stanisława - nikt nie dorówna Jeremiaszowi, ale było dobrze - i właśnie Sławka, który gra syna. Najmniej pomyłek, najwięcej zaangażowania. Nie był to najlepszy spektakl, jaki w życiu widziałam, ale fajnie że wiem o co chodzi w dalszej części.


Właśnie Mayday. W te wakacje byłam chyba na najlepszym spektaklu który widziałam. Duszno było w tej sali Centrum Kultury, dobrze że się przenoszą, ale takiej petardy w ich wykonaniu nie widziałam już dawno.
No i udało mi się zrobić niespodziankę dziewczynom, i przy okazji spełniłam jedno ze swoich marzeń - usiadłyśmy na kanapie. Na TEJ kanapie. Dzięki jeszcze raz Michał!!


Zakochany Szekspir w Szekspirowskim. Wpadłam przypadkiem na Izę
A post shared by Gosia Pietrzak (@margotana) on
Wariatki teatralne spotykają się w teatrze nawet jak się nie umawiają..
I zostały ostatnie dni spektaklu, więc lećcie zobaczyć.
Uwaga: mogą boleć nogi po trzech godzinach stania przy scenie, ale warto.


Po Jesteśmy na Wczasach wpadłam też na Scene Letnią
Anię i Kasię zabrałam na Komedię omyłek, która coraz fajniejsza jest, naprawdę fajnie się ogląda progres, jak cały czas aktorzy pracują nad spektaklem, jak się z nim lepiej czują
Nie mogło mnie też zabraknąć na wspaniałym Piaf po polsku
A post shared by Gosia Pietrzak (@margotana) on
I kocham śpiewać te teksty i robić zdjęcie ulatującym balonikom. Magiczna atmosfera.
Był też mój ulubiony festiwal: Pociąg do miasta. NO KOCHAM.
Był zeszłoroczny ominięty Burmistrz.
Była Von Bingen, była Batszeba - z tego powodu że się rozpadało to w budynku Muzeum Miasta Gdyni a nie na tarasie.
I jeśli chodzi o te trzy sztuki, to cieszę się, że je zobaczyłam, no ale upewniłam się że mi osobiście takie przedstawienie nie do końca odpowiada. Jestem mainstreamowa, jak już pisałam, ja chcę rozrywki, bądź wzruszenia, ale w formie takiej... klasycznej? prostej?.. nawet nie wiem jak to nazwać. Żeby nie było, lubię eksperymenty, ale nie rozumiem ani sztuki współczesnej, ani filmu współczesnego, ani teatru nowoczesnego. Trochę przerostu formy nad treścia. Dlatego ciężko mi było z Kumernisem. Doceniam, ale to nie mój teatr.

"Mój" teatr to zdecydowanie Emigrantka.

JA WIEM, ja wiem, pisałam tyle razy, ale Emigrantka jest spektaklem fantastycznym i będę o tym pisać. Perfekcyjnie balansuje humor i poważny mimo wszystko temat. Jeremiasz szarżuje, ale z takim luzem że to perfekcyjnie się ogląda. Na Facebooku rozłożyłam spektakl na części pierwsze - tak lubię też rozkładać Notera - dopowiem tylko, że fajnie było po spektaklu po raz pierwszy zagadać na żywo do Jeremiasza i przytulić Vilduś.


Mój teatr to też mój Noter.

Mój Noter pozostanie moim Notrem, nadal sie dobrze bawię, ale cieszę sie że teraz jest przerwa do końca października/początku listopada - jeszcze nie mam biletów, ale coś się ogarnie bliżej, JAK JUŻ BĘDZIE OBSADA - i jakby nie było setu wakacyjnego, to bym sie bardziej stęskniła. Kocham ten spektakl całym sercem, ta polska wersja zmieniła mnie i moje życie bardziej niż się spodziewałam i myślałam nawet jeszcze rok temu -  gdy odliczałam dni do premiery, jak zaczynałam oglądać wideo z próby medialnej, jak zaczynałam gryżć pazury co to będzie - i będę śpiewać wszystko i dobrze sie bawić, i wracam na spetakl jak do domu - i to już jest takie codzienne. To nie już zafascynowanie, jakie widzę nadal u innych, którzy oglądają pierwszy lub drugi raz.. bo to już inna relacja. Równie dobra, ale już inna.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga