28 oddechów..

00:33

...na trzy miesiące to w sumie mało?
Bo tak traktuje teatr, a tyle razy byłam w pierwszym kwartale Anno Domini 2018.

Dlaczego aż tyle - niektórzy spytają, a ja im odpowiem poprzednim tekstem.
Dlaczego tak mało? Bo wieczorna zmiana od 15 do 23 uniemożliwiła mi być w tym secie na Lalce/Kumernisie/Ghost, i przez niewiadomą zmian w następnych miesiącach nie zobaczę w najbliższym czasie Mistrza i Małgorzaty w Miejskim. A to bolesne, nawet jeśli to ta z gatunku tych średnich premier. Płakam!
Nadrobię w kwietniu, o.

Wróciłam na wspaniały Koncert Sylwestrowy - i ja naprawdę wrócę w maju na cały set, no bo zdechnę z zazdrości jak ktoś inny będzie, trudno, Janek Traczyk który ma koncert 18 maja w Zatoce Sztuki nie ucieknie, będzie szansa go posłuchać. Wróciłam na Maydaya - bo Mayday potęga, i na niego zawsze warto przyjść. Nawet jak muzyczka przerwowa wkurza niemiłosiernie, to przeraźliwie można się gotować, nawet jak się zna na pamięć tekst. Tak jak pamiętałam pointy w scenkach Scen miłosnych dla dorosłych, ale i tak się śmiałam, i tak serduszko zakuło przy piosence Kasi Wojasińskiej - Kto szepnie jestem, ojej.
 I na Wikingach też byłam, i na Hotelu Palace też, bo Tomek Valldal Czarnecki dobre spektakle robi i warto na nie wracać.
I na Chłopach byłam i jak oni mnie trzepią.

I wróciłam na Wiedźmina, i wiem dlaczego to arcydzieło, tam każdy absolutnie najmniejszy gest ma sens i znaczenie - albo już sobie dopowiadam - i tylko w jednej obsadzie. I na Notre Dame też byłam i setkę fetowałam - trzy godziny przed kupiłam bilet i byłam - i też wiem, że jeśli nie będzie w trzech rolach perfekcyjnej obsady, to nie ma mowy że pójdę. Reszta może być wymiennie, ale trzy role to już nie zdzierżę - kocham ten musical, ale mi osobiście już nie działa gdy nie ma Mai, Krzysztofa i Weroniki. There, powiedziałam to głośno.





I Grease pożegnaliśmy i to było tak wspaniałe a zarazem tak smutne. Przez tydzień nie wypadła nam z głowy Miłość w Zakopanem, wcale ale to wcale nie bałam się krzycząc nie w oczy Złego Nowaka, by Frenchy-Karolina Merda tym razem nie wróciła do szkoły, i "Ona była ze mną na roku!", i kawał zawału serca przy Co za cud się zjawił tu i choreo do Disco Inferno Maćka Podgórzaka, i rosyjska mafia Sonny'ego-Sebastiana, i miecze Wiedźmińskie Krzysztofa Kowalskiego i potem wszystkie ściski przy służbowym.. Weekend 18-19 lutego zapisał się mocno w moim serduszko.


I byłam też na Tlenie w Muzycznym. I tak powiem: dla Reni Gosławskiej, Kasi Wojasińskiej, Igi Grzywackiej warto. Przeczytajcie tekst Wyrypajewa najpierw, bo przyznaję - to nie rodzaj tekstu, który ja lubię w teatrze, ale scena do której przy czytaniu miałam najwięcej wątpliwości, na scenie wychodzi najlepiej. Idźcie. Nie żałujcie że potem nie byliście. Ja tak mam z paroma sztukami, bo chciałabym sama się przekonać.

I byłam też na Jesus Christ Superstar w Rampie, i ojej, jeszcze bardziej mnie siekło. Jeszcze większe Katharsis. Jeszcze bardziej zrozumiana cała tajemnica fenomenu tej inscenizacji. I jak nie mogłam uśmiechnąć się do Michała Cyrana w czasie Superstar, bo to co się działo przede mną.. I ta cisza na koniec, z której bałam się zacząć klaskać, bo jeszcze nie do końca pojęłam że już po, że już można, że wstałam i klaskałam.

I byłam na dyplomowych moich dzieci, parę lat ode mnie młodszych, milion razy więcej utalentowanych. I wrócę jeszcze raz na Krwawe gody, bo wspaniali są.

I byłam dwa razy na koncercie A little jazz conversation obecnego III roku. I jejku jejku, jacy oni zdolni. Wspaniała Natalia Smagacka z You were always on my mind i wybijająca się w chórkach, Beata Kępa z In the ghetto, pozytywne szaleństwo przy piosenkach Kuby Ciesielskiego Return to sender, Jailhouse rock Kacpra Bocka czy Love me tender Marii Skobyłko, Are you lonesome tonight Michała Słomki, klimat przy Fever Kasi Witkowskiej czy Higher Kacpra Siedleckiego, czy absolutnie wspaniałego "dwugłosowego" Patryka Maślacha. Disclaimer, ja wiem, że na dwa głosy to się nie da.. ;)

I byłam na tourdemuzyczne, dwa razy we Wrocławiu - z lekkim poczuciem niedosytu i po Trzech Muszkieterach i Frankensteinie (acz ścieżka z Frankensteina jest wkręcona na maksa, jak to każdy Dziubek/Dziwisz)

i na Czarownicach z Eastwick dwa razy - bo za pierwszym razem nie trafiłam na Kasię Domalewską. I co, fajnie! Nie mam poczucia genialności musicalu, ale wracać bym wracała, i może będę wracała. Bo wspaniała Paulina Grochowska - kiedyś jej powiem na żywo że uwielbiam ją, na razie nie miałam okazji, jakbym miała to bym padła na kolana, bo co ta dziewczyna wyprawia, to jest moją idolką - świetne Olga Szomańska i Barbara Melzer, które jak Tomasz Steciuk i Krzysztof Broda-Żurawski to już klasa i Olimp musicalowy w Polsce i słusznie, i można ich tylko z daleka podziwiać. I Kasia ma co pokazać i zaśpiewać i bardzo się cieszę i pękam z dumy.

I oddycham dzięki nim.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga