­

tourdemuzyczne edycja 24/25 - wrzesień - marzec

19:35

 Nikt nie czyta ale skoro mam miejsce, więc napiszę, bo szczerze? Ja lubię wracać do starych postów na blogu, mimo że poziom mojego pisania jest tragiczny, ale wracam pamięcią do tego co widziałam i przypominam sobie uczucia które miałam gdy oglądałam spektakl. A nikt nie przeżyje i nie będzie pamiętał jak ja. Więc:


1. Heathers - Teatr Syrena

Nigdy nie poczuję się tak bardzo nie na miejscu jak poczułam się na Heathers.

Okazuję się, że żyłam w fałszu wiele lat (no może 3) odkąd na Tiktoku viralem były klipy z londyńskiej wersji Heathers. I że tak naprawdę nie znałam tego spektaklu, tylko parę songów, bo owszem, moje poczucie humoru bywa czarne i rozumiem wszystkie żarty, ale nie w tym spektaklu. I czasami tak bywa, że to nie mój spektakl, i jak osoby młodsze ode mnie o jakieś 15-20 lat siedzące na widowni mówiły o tym, że chciałyby by ich chłopak też był taki jak JD i zabijał dla nich, to ja z lekkim przerażeniem się wycofuję. 

Żeby nie było, moja ulubiona para butów (Agnieszka Płoszajska i Michał Cyran) razem z aktorami zrobili świetną robotę, że publika tak wzdycha do szaleństwa tego co się dzieje na scenie. Znam też osoby w okolicy mojego wieku które przepadają za tym spektaklem. Kult tego spektaklu jest jak najbardziej zrozumiały - ja po prostu patrzę może zbyt trzeźwo i zbyt cynicznie na to jakie jest libretto. W tym wpisie to nie ostatni raz gdy tak podchodzę do musicalu. 

Będę się cieszyć tylko że Patrycja Jurek - bohaterka swingowa wszystkich trzech Heather, ja widziałam ją jako Chandler - dostała tak dużą możliwość pokazania się, tak samo jak Stefan Andruszko. We wszystkich możliwych opcjach cieszę się oglądając w całej Polsce tak zdolnych ludzi po SWA. 

2. School of rock - Teatr Rozrywki

No i tu nie mogę nic powiedzieć. Nie żeby spektakl był zły, nie podejrzewam. Tylko że owszem, byłam, ale siedziałam na balkonie. I jeśli w Muzycznym w Gdyni nawet balkon II da się jakoś przeżyć, to balkon lewy rząd II i III dalej od sceny (podejrzewam podobnie balkon prawy) w Teatrze Rozrywki w Chorzowie to nieporozumienie. Nie widziałam praktycznie 70% spektaklu. Co słyszałam to mogę powiedzieć że zdolni ludzie. Może łaskawszym okiem i uchem bym podeszła gdyby materiał był dla mnie bardziej interesujący. No... nie był, jestem na etapie gdzie mało spektakli uważanych za dziecięce mnie rusza. W tym wpisie będzie taki, School of rock nie było. Może gdybym siedziała na parterze, albo w tym pierwszym rzędzie. No cóż, moja wina. 

3. Pilot i Mały książe

A o tym spektaklu nie wiem nawet czy mam pisać, bo nie jest już grany i nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie. Mam nadzieję, dla osób tam występujących, że może, ale...

Miała być wielka produkcja musicalowa z ludźmi odpowiadającymi za spektakle broadwayowskie. Miało być wielkie granie w Katowicach przez wiele miesięcy. Cieszę się, że zobaczyłam dzień po premierze, bo potem nie miałabym szansy.

Spektakl był bardzo miły. Nie powiedziałabym nigdy, że wybitny, że obiecane akrobacje "a la Cirque du Soleil" tam były, że obchodziły mnie wizualizacje. Bo te wizualizacje to ok były, ale dla mnie najważniejszy jest człowiek występujący na scenie. 

A na scenie Michał Słomka wspaniały w roli Saint Exa. Mateusz Feliński (#tourdeFelinski). Świetny Tomasz Wojtan (ulubiona Tootsie). To był naprawdę porządny familijny spektakl na który nie bać się było zabrać dzieci, dziadka i siebie. Mam naprawdę nadzieję, że przeskalować się to da. Zainwestować bardziej w dopieszczenie scenariusza. Wyruszyć z tym w trasę. Oby.

 4. Mikołajek - Teatr Muzyczny Toruń

No i jesteśmy przy spektaklu dla dzieci który mnie może kupić. 

Mikołajek jest francuski, więc już jako dorosła się bardziej zainteresowałam, no bo jako dziecko to ja miałam Tytusa, Romka i A'Tomka, a oprócz tego to ja książki czytałam, nie komiksy, bo więcej literek lubiłam niż obrazków. Ale lubiłam ekranizacje (i song Renana Luce On n'est pas un betise pret do filmu, polecam!), a że Toruń to zawsze dobry kierunek, z chęcią wybrałam się.

I dodać do paru najbardziej ikonicznych przygód Mikołajka świetnych aktorów - przepięknie szarżujący do granicy Natan Nogaj, ten chłopak mnie rozwala, duo Michał Zacharek i Jeremiasz Gzyl, urocza ale piekielna Ludeczka Kamila Najduk i bardzo dobra rola Ewy Mociak żeby wymienić chociażby ich - i energetyczną muzę Jakuba Lubowicza - do dziś czasami motyw przewodni gra mi w głowie - i wyszła premiera, którą na pewno Toruń może się pochwalić. 

Toruń już od lat buduje swój repertuar mądrze, z pomysłem, ale też nie bojąc się ryzykować. Za miesiąc premiera Jesus Christ Superstar w klubie Od Nowa, a każdy kolejny pomysł sprawia że nie mogę się doczekać co z tego będzie.

5. Folwark Zwierzęcy - SWA Gdynia

Dokładam do tourdemuzyczne Folwark Zwierzęcy, mimo że to już nie studenci, tylko Aktorzy Scen Muzycznych, ale nadal grają (chociażby w ten weekend), i to Wojciech Kościelniak, i ja uznałam to za najlepszy spektakl pomorski roku 2024. (tuż obok Quo Vadis, ale jednak Folwark wygrał)

Bo jak zwykle Kościelniak-Obijalski-Pietrzak przepięknie współpracowali z Artystami. Bo znowu, kolejny i kolejny raz zostawili wszystkich pod wrażeniem. Że da się przenieść literaturę na scenę. TAK przenieść, by zawsze była aktualna. Tak przenieść, by dać nadzieję, a potem zostawić widza z poczuciem, że nic się nie zmienia i nigdy nie zmieni. 

Muza Mariusza Obijalskiego mnie absolutnie hipnotyzuje. I jestem pod wielkim wrażeniem jak te songi są dopasowane do każdego. I sceny zbiorowe i solówki (duety też) są poruszające i wspaniałe. 

Nie wiem nawet jak i kogo wyróżnić. Czy aktorsko (Kacper Jędrzejewski i Szymon Czerski)? Czy muzycznie (Karolina Ziętak, Aleksandra Rowicka)? Czy całościowo (Łukasz Szerszeń, Zuzanna Midura)? Czy scenami? Wszyscy w moim odczuciu zasłużyli na piątki. I dyplom. 

(Czy ktoś ma bilet do sprzedania na ten weekend?)

6. Drogi Evanie Hansenie - Teatr Muzyczny Poznań

I tu, jak przy Heathers, mam wrażenie, że nie jestem w targecie. Że znowu wydawało mi się, że jestem, bo lubię ścieżkę dźwiękową. Że wydawało mi się, że jak czytałam książkę to lubiłam.

Ale znowu - libretto. Końcówka zwłaszcza. Nie potrafię przyjąć happy endu (na tyle na ile można mówić o happy endzie w historii która zaczyna się samobójstwem <to nie jest spoiler!>). 

Ale żeby nie było, i mnie wzruszyło. Nie aż tak bardzo jak współ-widzów, ale scena z krawatem zrobiła na mnie potężne wrażenie. Mam wrażenie kolejne, że jak przy Dziewczynach z kalendarza obcięcie choreografii i skupienie się tylko na grze aktorskiej i wykonaniu songów tu też by wystarczyło. Ale Bartosz Sołtysiak jako Connor i Marcin Franc jako Evan to perełki tego spektaklu. Pisałam przy Tik tik boom - rozumiem "fenomen Franca". Wykorzystuje on wszystkie role, które są mu dane, i daje z siebie wszystko. I tak, do tej roli nadaje się jak nikt.  

Ja najbardziej identyfikuję się z Alaną, graną fantastycznie przez Asię Rybkę. Świetnie przedstawiła tą bardzo skomplikowaną postać, która może na początku się taka nie wydawać. 

7. Rent - Teatr Variete

I cieszę się że klasyki - bo Rent klasykiem jest - są grane. 

Nie jeździłam do teatrów gdy Rent był grany w Rampie, poznałam dopiero później. Wiem, jak bardzo ten spektakl był kultowy, ścieżkę dźwiękową z filmu lubię sobie włączać, bo najbardziej w muzyce którą słucham w drodze do pracy lubię piosenki żywiołowe, czyli Out tonight, Light my candle czy Take me or leave me są w rotacji. Wersję sceniczną widziałam tą nagraną dla telewizji amerykańskiej, ale czekałam na wersje krakowską. 

I zmieciona zostałam Natalią Kujawą jako Maureen, spłakałam się na parze Collins-Angel (Patryk BOSKI Bartoszewicz i Jakub ZJAWISKOWY Szyperski, naprawdę), cieszyłam się przeraźliwie na Marka Michała Słomkę. Bardzo podobało mi się rozwiązanie nagrań na skrzynce głosowej (przez cały zespół w rządku, naprawdę pomysłowe to jest zaangażowanie zespołu). Właśnie, zespół, to jak tam wszyscy się cieszyli z bycia na tej scenie i z pracy ze sobą. I będę i mogę to docenić. 

 8. Piplaja - Teatr Syrena

Piplaja schodzi w listopadzie i myślę że warto się wybrać by zobaczyć historię Stefanii Grodzieńskiej, a zwłaszcza Natalię Kujawę w roli tytułowej. 

Czy coś więcej mam do powiedzenia (a raczej napisania)? No właśnie zastanawiam się od stycznia. Syrena z jednej strony mi imponuje ilością spektakli tak ciekawych, a z drugiej czasami brakuje mi czegoś by się zakochać i by powiedzieć, że eksperymenty z musicalami o historii (Czarny Szekspir, Bitwa o tron, Piplaja właśnie) są bardzo udane. 

Piplaja jest dobrym musicalem by zabrać dziadków czy rodziców, którzy bardziej znali historię Grodzieńskiej i nie są gotowi na eksperymenty inne. Można docenić zabawę językiem (naprawdę, wielkie chapeau bas dla Natalii Kujawy i Marka Grabinioka jako Jarossego).

9. Romeo i Julia - Teatr Muzyczny Capitol

Szczerze mówiąc, jestem w szoku jak bardzo podobał mi się ten spektakl. 

Disclaimer: byłam na tabletkach po zwolnieniu lekarskim, więc może to to...

...albo może to dobry spektakl?

Okazuje się, że nie przeszkadzają mi uwspółcześnienia w kostiumach i muzyce, trochę w wizualizacjach i projekcjach, jeśli tekst oryginalny jest niezmieniony. A tu Aktorzy mówią Szekspirem, więc kupuję wszystko co się dzieje na scenie, jakkolwiek absurdalne by to nie było. Nowym lizaniem szafy jest czyszczenie okien kampera (co ja zrobię że nie mogę oderwać oczu od Krzysztofa Suszka jak jest na scenie). Klaudia Waszak jako Julia miała w sobie więcej iskry niż wszystkie Julie jakie widziałam na scenie. Fantastyczny był Mateusz Kieras jako Parys (i reagujący w jedyny możliwy sposób na jego tańce Cezary Studniak) i Dawid Suliba jako Benvolio. Jak zwykle pokładam się w pokłonach przed Justyną Szafran czy Emose  Uhunmwangho czy chichoczę jak głupia z radości nad Konradem Imielą. Jaka ja jestem zadowolona że widziałam ten spektakl.

10. Błękitny ekspres - Teatr Kameralny Bydgoszcz.

Już chyba wiecie jak bardzo cieszę się z sukcesów absolwentów SWA. A jak prezentują swoje autorskie spektakle już w ogóle. I niezwykle cieszy mnie jak Filip Łach (oraz Sara Lech) zaprezentowali piosenki z repertuaru kabaretu międzywojnia, bo te teksty zawsze są aktualne. Teksty Tuwima czy Hemara nigdy nie były bardziej współczesne.

Ale jeśli przy Piplaji pisałam o tym, że to bezpieczny spektakl dla wszystkich starszych, tu już bym ostrzegła przed na początku głośniejszą muzyką i duszną dość salą Kameralną Teatru Kameralnego. Zwracam na to uwagę bardziej pewnie niż zwykle, bo na spektaklu na którym byłam pani siedząca koło mnie przez 1/3 tego dość krótkiego spektaklu (około godziny) narzekała i na muzykę i na światła. Mi - i większości publiki - przeszkadzała właśnie współ-widzka a nie muzyka, ale trzeba zwrócić na to uwagę. Chciałam bardziej wbić się i starałam się skupić, ale chyba muszę wrócić, by najbardziej docenić Filipa i Sarę.

Ale jedno wiem - duma. Przewielka.

11. Avenue Q - Teatr Muzyczny Poznań

Kocham Avenue Q. It sucks to be me codziennie, wersja gdyńska sprawia że (nad)interpretuję tam każdy gest, nawet jeśli akurat przypadkowy jest. Identyfikuję się bardzo. Po kolei ze wszystkimi, najmniej z Ludką. 

Wersję poznańską widziałam tydzień po premierze i to w sobotę na 15 i wydaje mi się, że tam pojechanie później zrobi lepiej. Gdyńska wersja ma ponad 10 lat (wiek spektaklu widać po cenie bananów, inflacja) i tam każdy jest w roli już od dawna. Tu wydaje mi się że i Aktorzy muszą się zgrać ze swoimi postaciami by każdy żart zażarł, i publika poznańska musi się otworzyć na humor który mogą niektórzy uznać za zbyt. By uwierzyć w to, że dostaje się wszystkim w tekście, że trzeba podejść do tego z wielkim dystansem by się śmiać. Maks Pluto-Prądzyński jako Żaczek i Tobiasz Szafraniak jako Maks mi zrobili ten spektakl od samego początku i trzymam kciuki by podbijali z resztą ekipy z Avenue Q Poznań przynajmniej tyle ile gdyńska ekipa.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga