Przed sezonem 2022/2023

18:39

…trzeba by było podsumować sezon 2021/2022

Ale

Nie wiem jak się pisze.

Chociaż czy ja kiedykolwiek wiedziałam? Czytając moje starsze wpisy tutaj czy na livejournalu to chyba nie. 

I czy ktoś to w ogóle przeczyta? Pewnie nie. Ale trzeba mieć jakiś kącik w internecie jak/jeśli Instagram padnie. Szansa że blogspot padnie też jest, ale może wtedy da szansę zapisać.. do dziś żałuję blogów które pisałam na mylogu gdy miałam 14 lat, bo to wtedy serio był ostatni raz kiedy dobrze pisałam.

Ale ja nie o tym chciałam. Ja o teatrze.

1. Byłam jeszcze w zeszłym roku raz na Kombinacie w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. To nie złota minuta, to trzy złote godziny w polskim musicalu. Kuba Brucheiser jest prawdziwym, z krwi i kości, bohaterem tego sezonu, cały zespół Muzycznego w Poznaniu mi imponuje i na pewno wrócę w tym nowym na ten Kombinat, do koników morskich, prądu i na plażę. Na pewno.
2. W Muzycznym w Poznaniu byłam też na pożegnaniu – no, przedostatnim, po pandemii hotele podrożały srogo – spektaklu Footloose. Footloose był zabawnym/tanecznym– w pewnych momentach jednak super wzruszającym – musicalem, który zawsze wprawiał w dobry humor. Takie sztuki są super potrzebne w teatralnym świecie. Na ostatki złapałam drugiego Rena Maćka Zaruskiego, który był uroczy z Asią Rybką-Sołtysiak jako Ariel i nie żałuję ani jednego razu w Poznaniu.
W Poznaniu również : powtórki Pippina (śmierć Gęsi wpadła na pierwsze miejsce ulubionych) i Rodziny Addamsów ze świetnym debiutem Asi jako Środy. Czarne serduszka również dla Oszczędzaj wodę, pij wino !
3. Na Friendsach z Torunia też byłam kolejny raz, a w tym miesiącu wybieramy się jeszcze raz z przyjaciółką, bo jej, potrzeba dobrych ludzi, dobrych spektakli, oderwania się. A we Friendsach to się znajduje, plus lody piernikowe? Oczywiście.
4. A Toruń nie dość że ma lody piernikowe, Kopernika i jest stosunkowo blisko to oprócz Friendsów ma też do zaoferowania trzy inne fajne spektakle. 
Pierwszy: Once. Dużo, bardzo dużo do ulubionej wersji Once wzięłabym z Romy (scena z If you want me!!), ale Toruń ma dużo uroku, wspaniały zespół na scenie (w tym baduszkowi Marta Suprun, Karol Małkowski i Maksymilian Pluto-Prądzyński), Kaja Mianowana to charakterna Dziewczyna – równie mocno chcę zobaczyć Paulinę Grochowską – tak że czas mija nie wiadomo kiedy.
Drugi: Niesamowite przygody 10 skarpetek. W dzień mojej wyprawy do Torunia była wichura roku, biegłam z dworca do teatru, a po pociąg miałby 240 minut opóźnienia, więc Flixbus uratował powrót tego samego dnia, ale było absolutnie warte przeuroczych historii skiet. Fun fact: kocham skarpetki, zwłaszcza w różne wzory, więc bawiłam się lepiej niż ¾ dzieci. 
Trzeci: Morderstwo dla dwojga. Jestem basic b*tch, kocham podcasty kryminalne. Dodać do tego miłość do musicalu = bawiłam się dobrze. Dwóch aktorów – w tym jeden grający z 12 postaci (Emigrantka my love) – jedno pianino, parę rekwizytów – i okazuje się że to wystarczy. Marcin Sosiński w ilości 12 postaci przepyszny – zwłaszcza żona denata w swoim popisowym numerze, z choreo Michała Cyrana, no i skauci!! Jak mogło nie wyjść jak miało to znowu reżyserię Agnieszki Płoszajskiej? Nie mogło. Kierunek Toruń, drodzy!
5. Z dalszym podróży tak samo jak na przedostatnim Footloosie byłam na przedostatnim Miss Saigon w Łodzi. I z całym szacunkiem do materiału (acz kilka piosenek wpadło na playlistę) i obsady (absolutnie wspaniała Asia Gorzała, której głos czasami przypominał mi głos Mai Gadzińskiej, bardzo podoba barwa, tylko komplement!) to nie jest mój musical. Okazuje się, że po latach – tourdemuzyczne było postanowieniem na 2017, a Lalkę po raz pierwszy zobaczyłam prawie 11 lat temu – mam jednak jakiś tam gust. Czy dobry czy zły, nie wiem, jest jednak mój. I Miss Saigon nie wpada w moją wrażliwość i mój typ, ale cieszę się że był grany, bo zasługujemy na musicale.
Łódź mało odkryta, na jesień wracają LesMisy – dawno temu widziałam, może rewizyta? – no i zdecydowanie muszę na Pretty woman – chociaż predykcja jest taka, że to też nie mój rodzaj rozrywki. Ale trzeba samemu zobaczyć.
6. Super daleko był też Jesus Christ Superstar, bo w Białymstoku. Rampa w tym roku postanowiła nie zainwestować w najlepszy swój spektakl, tłumacząc się kosztami pandemicznymi – powiedzmy, że nie wierzymy… - ale przynajmniej Białystok doszedł do skutku. No a kto był ostatnią osobą zobaczoną przed lockdownem w 2020? Maciek Podgórzak jako Jezus. Pisałam wtedy, że było super, ale jakby dać Maćkowi więcej czasu, byłoby jeszcze lepiej. No i co? No i miałam rację. Warty telepania się 6 godzin przez Mazury, najlepsze rekolekcje świata, w przepięknej Filharmonii i z cerkwią bijącą dzwonami. Przed spektaklem widziałam z okna popa idącego na mszę, tyle wygrać.
7. A propos Filharmonii – w okresie świątecznym poranne spektakle ominęły, ale w wakacje powtórzono w Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej Porę jeziora – coś co prawie przeszło bokiem światu musicalowemu, a niesłusznie, bo powstało pod reżyserią Jerzego Jana Połońskiego i muzyką Tomasza Szymusia coś naprawdę fajnego. Cytując : inspirowane folklorem widowisko, łączące w sobie przeszłość i teraźniejszość, w którym znajdują się odwołania do tradycji, lokalnego folkloru, relacji międzyludzkich, poszukiwaniu sensu istnienia. Mówicie mi lokalny folklor, kupuję to całą sobą. Były i rusałki, Kłobuk (song Kłobuka i Moreny wpadł do top 10 feel good songów z musicali ever!) i utopce. Dodać do tego obsadę doborową (Anna Sztejner, Paulina Janczak, przeuroczy Wojtek Daniel, Tomasz Bacajewski, Grzegorz Pierczyński) i człowiek się absolutnie nie dziwi, że spektakle wyprzedane. Radziłabym polować na bilety jak Filharmonia znowu ogłosi. 
8. Z wycieczek był również Capitol i Lazarus. I to znowu nie mój musical. Żeby nie było – doceniam. Czarnik świetny głosowo, Klaudia Waszak świetna aktorsko. Capitol robi Priscille – musical o którym słyszałam dawno temu we Francji, który tam zrobił furorę – i cieszę się bardzo że Wrocław tak eksperymentuje, że MOŻE tak eksperymentować i robić tak różne rzeczy i zapełniać całą salę. Wszystkie chapeaux bas.
Aaaa, było też PPA – tym razem koncert laureatów i Koncert Donosy Rzeczywistości. I cieszę się że byłam, bo Kasia Domalewska i Renia Gosławska zawsze powodują, że warto.
9. Warszawa stała tym razem nie dużymi teatrami tylko:
primo: świetnym kameralnym Thrill me – jak już mówiłam, basic b*tch, kocham podcasty kryminalne, o sprawie z musicalu słyszałam więcej, ale przedstawienie jej przez Maćka Pawlaka i Marcina Januszkiewicza trzymało na krańcu fotela – gdyby nie to, że wiem że Maciek jest miły nie uwierzyłabym, nawet jak na to że umie grać, że nie jest psychopatą, co dopiero Januszkiewicz… - i znowu jak przy Morderstwie przy akompaniamencie pianina Kariny Komendery… Widzę tu schemat – mimo wielu różnic – że o morderstwach w musicalach opowiadamy na trzy osoby max.
secundo: Little shop of horrors. Primo: kocham dedykowany drink. Secundo: kocham stand z gadżetami, w tym że można było kupić rosiczkę. Tertio: był to absolutnie wspaniale zrobiony, uroczo krwiożerczy – TYLKO NIE DENTYŚĆI  świetnie zaśpiewany spektakl. Mimo że pół-amatorski – dentysta był prawdziwym dentystą – to myślę, że niektóre teatry powinny uczyć się z jaką pasją robić teatr – w tym promocję. 
10. Była też wycieczka do Warszawy na Waitress w zeszłe wakacje – miłe – i do Koszalina na Bodyguarda i Bonnie i Clyde’acieszę się że widziałam w nich Dianę Gliniecką i Filipa Łacha, nie były nawet w 10 najgorszych rzeczy jakie widziałam, ale w top 5 raczej też nie – i do Bydgoszczy na Bulwar zachodzącego słońca – Domalesia <3 scena w Sylwestra, ja poproszę o więcej takich rozwiązań scenicznych!!!! – Matyldzie ale nie wiem co się stało że nie jestem do końca przekonana, może pojadę do Warszawy do Syreny i tam się przekonam i wtedy napiszę więcej o Bydgoszczy też – ale fantastycznie było zobaczyć Julię Witulską, Filipa i Jeremiasza, i szarżującego Klowana – tęsknię za Maydayem!!
11. W domu za to działo się dużo.
Pożegnania Ghosta i Gorączki by za miesiąc zrobić miejsce dla Something Rotten były najbardziej zielonymi spektaklami jakie w życiu widziałam. Bałam się w pewnym momencie wykopyrtnięcia się fabuły na łeb i na szyję,ale na szczęście w Ghoście Maja i Sebastian trzymali mocno wątek, a w Gorączce też jakimś cudem czereśnianym udało się dopłynąć do celu. Czasami łapie mnie nostalgia – oba spektakle to były potężne guilty pleasure – ale czekam na to co się zdarzy z nowymi rzeczami. I cieszy mnie, że można było pożegnać, bo taki Tuwim dla dorosłych poszedł do działu archiwalne, a nie było pożegnaniu, a kochałam, absolutnie kochałam Holajzę. 
W styczniu chciałam napisać o koncercie sylwestrowym, ale miał nie wrócić, więc nie wiedziałam czy warto, potem jednak powiadomiono o tradycyjnym na zakończenie, ale mi już odleciała inspiracja, poza tym – tak, polubiłam ten program, ale pisząc co roku to samo musiałabym zwrócić uwagę na ten sam schemat, parę rzeczy które podobały się większości publiki a mi nie, musiałabym wyróżnić wszystkich, o kimś bym zapomniała a to tak głupio. Ale w czerwcu jeszcze wracając jednak okazało się, że absolutnie pokochałamten program, od WITAJ ZOSIEŃKO które do dziś czasami mam ochotę zacząć śpiewać idąc po Bulwarze (za to winię absolutnie Filipa Bielińskiego, dzięki Filip), przez Aleję Gwiazd, do absolutnie przezajebistego Zitti e buoni Pawła Sikory. No żem została zmieciona dwa razy jak trafiłam na Pawła. To był naprawdę dobry program i przez wszystkie emocje nie widzę żadnych złych elementów, które może widziałam w styczniu.
Wiedźmin to absolutne arcydzieło – w lutym, po wybuchu wojny w Ukrainie pierwsze były Chłopi, tydzień później Wiedźmin – który tak się wpasował w te czasy, że odebrało mi oddech na Dziki Gon, na końcówkę, na całość. Jak Jaskier Kuby Brucheisera – naprawdę, Kuba to absolutny bohater i mistrz tego sezonu – szalał a potem wpadał w tony poważne; jak powtarzam się ciągle – Woda Brokilonu to mistrzostwo. 
Avenue Q coraz bardziej do mnie przemawia, Hairspray był pierwszym spektaklem bez maseczek i takiej impry nie było w tym teatrze dawno – Sandra Brucheiser jako Penny absolutnie cudna- a Lalka to królowa musicali.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga