Kombinat czyli Masz równym być

19:41

Teatry wróciły !!


… mam serio nadzieję, że więcej razy tego zdanie nie napiszę…

…znaczy napiszę. Bo teatry po lockdownie się otworzyły i niektóre już się zamknęły bo koniec sezonu, bo przygotowywanie premier…

..eh.

ALE!

W tak zwanym międzyczasie udało się paru teatrom zagrać premiery.

I mi się udało zobaczyć niektóre.

 

Kombinat Teatr Muzyczny Poznań




 I zacznijmy od końca, czyli od najnowszej premiery w reżyserii Wojciecha Kościelniaka i choreografii Eweliny Adamskiej-Porczyk.


I umówmy się, nikt z blogerów/recenzentów nie jest obiektywny. Ja na pewno. Wiecie?

Wiecie.

Jestem zachwycona.

Nie wiem jak można nie być. 

Lat dużo temu – 19 – na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej Kościelniak wyreżyserował koncert poświęcony piosenkom niedawno wtedy zmarłego Grzegorza Ciechowskiego. Z tego co w internecie obejrzałam, to był bardziej koncert i szczerze mówiąc – tego się bardziej spodziewałam jadąc do Poznania.

A tam okazało się, że dostaliśmy jednak …może nie musical, tylko spektakl muzyczny. Jeśli chodzi o aranż – niezmieniony z piosenek Republiki, bardzo wierny – ba, ten sam jaki zna się z oryginałów. Także Ci, którzy się martwili ? Spokojnie.

Jak wykonany? Drodzy, w obsadzie mamy Barbarę Melzer, Kubę Brucheisera, Asię Rybkę. Tłumaczenie – po mistrzowsku. Bardzo wiernie oryginałowi, ale ze swoim sznytem. Głos Barbary Melzer przeszywa na wskroś. Wykonanie Śmierć na pięć Asi sprawia, że ma się ciarki. Sexy doll Kasia Tapek ma w sumie niesamowicie dużo emocji. A ostatni song II aktu w wykonaniu Kuby dał mi tyle skojarzeń do ostatniego songu innego musicalu Kościelniaka wystawianego w Gdyni, że aż dech zaparło. Już nie wspominając o Śmierci w bikini. 

Wracając jeszcze na moment do kwestii spektaklu: Teatr pisze o tym, że „Kombinat pokazuje przyszłość. Futurystyczną, surrealistyczną.” Straszną, Reżyser mówi w wywiadach o inspiracji Orwellem i Huxleym - o czym tez mówił Grzegorz Ciechowski – co absolutnie widać. Każdy z tekstów Republiki dopasowany jest do sceny i do tego co się dzieje. „Kombinat pracuje oddycha buduje/Nie wyrwę się”. Być może niektóre plot twisty mogą być do przewidzenia, ale i tak człowiek jest zafascynowany. Nie będę opowiadać o fabule. Im mniej się wie, tym będzie ciekawiej oglądać. 

Jak zwykle u Kościelniaka – i u Styrnów odpowiadających za scenografię i projekcje – ilość szczegółów nie przytłacza, przeciwnie. Drzwi a la konstrukcja Lalkowa, projekcje nie przeszkadzające, przeciwnie, bardzo dobrze tłumaczące gdzie się znajdujemy i która jest godzina. A jak przeskakuje zegar, to ma się satysfakcję jak z Poznania do Gdyni.

Te 19 lat temu choreografię robił Jarosław Staniek. Tym razem – Ewelina Adamska Porczyk. I jaką ona wykonała prace. I jaką zespół wykonał prace. Tak naprawdę cały I akt – kulminacją jest ostatni song I aktu – Nieustanne tango- w wykonaniu Bartosza Sołtysiaka (i fordanserki Aleksandry Piwowarek) – stoi choreografią i ruchem scenicznym. Ewelina Adamska-Porczyk w każdym swoim ruchu na równi z reżyserią opowiada historie. Song z II aktu Lali – Kasi Tapek - bardzo mi przypominał to co zrobiła na koniec I aktu choreografka w Kapitanie Żbiku – zresztą, dla osób które widziały parę spektakli Kościelniaka takich elementów wspólnych jest do wyłapania więcej i można mieć z nich satyfakcję (chociażby makijaże wspomnieć). Wracając do choreo – tytaniczna praca. Tytaniczne poświęcenie. Genialne wykonanie. A, tancerze – zwłaszcza Jakub Grzelak – mają swój mały, ale jakże wspaniały epizod też przed Sexy doll. Nic tylko złapać pierwszy rząd. 

Jestem zachwycona każdym z obsady i wszystkimi z osobna. Peterem Łukasza Brzezińskego, Sanną Marty Burdynowicz, Metrem Patryka Kośnickiego (OBEJMY!!). Absolutnie genialnym wykonaniem Tak to ja Jarosława Patyckiego. Świetnym Radosławem Elisem. Perełką Stalówą Lucyny Winkel. Epizodem małym ale ważnym Sandry Brucheiser
Najbardziej wspomnianym już Bartoszem, Kasią, Barbarą. Przez cały spektakl współpracującymi ze sobą rewelacyjnie Maćkiem Zaruskim i Mateuszem Felińskim – Mamona! (ich dialog – sztos. To cytat!). 
Asią, która nigdy mnie nie zawiodła na scenie. Jako Sukupotrafi i wzruszyć i zszokować, i to jak ta dziewczyna pracuje na scenie mnie porusza i wierzę w każde jej słowo, każdy gest, każdą minę. Ocean koników morskich dla niej. 
Kubą, który całe serce i duszę oddaje w każdej roli, a Janowi K to zostawił już wszystko. Byłam pewna że widziałam już jego role życia –chociażby wspomnieć Jaskra. Okazało się że nic nie widziałam. I jestem pewna, że to tylko rozgrzewka, i jeszcze w kolejnych latach jeszcze nie tylko mnie, nie tylko Gdynię, nie tylko Poznań Kuba położy na łopatki.

Reedukujcie się w Poznaniu, moi drodzy, jak można napisać spektakl. Jak się robi dobry teatr muzyczny w Polsce. Jak zostawić serce (i krew) dla całego zespołu. Jak ważna jest minuta – chociaż bardziej 3 godziny – dla historii musicalu. 

Dziękuję.  

kombinat

Czytaj też:

1 komentarze

Archiwum bloga