Niech Was dobra droga zawiedzie do Alei Gwiazd - Koncert Dyplomowy Rocznika 2018 SWA

00:38


Nigdy w moich recenzjach nie jestem obiektywna i nawet nie próbuję być.
Zawsze piszę w emocjach, nawet jak jadę na tourdemuzyczne i prawie nikogo w obsadzie nie znam.
Według mnie, teatr wywołuje emocje i tak ma być, i tak będę pisać.


Już od paru sezonów jeszcze bardziej zżyłam się z ekipa Teatru Muzycznego,a od półtora roku ze studentami. Już wcześniej chodziłam na spektakle dyplomowe i koncerty poprzednich roczników, ale ten rocznik, 2018, ze skróconym programem nauczania z 8 na 7 semestrów, stal się wyjątkowym, od półtora roku trochę “moim”. Dzięki jednej z już Aktorek, Asi Rybce,którą poznałam przypadkiem, zaczęłam się interesować tym co robią, byłam na ich egzaminie z jazzu Prince of jazz.. I przepadłam, stałam się fanką tych 12 utalentowanych ludzi.
W czasie IV roku poznałam ich bardziej, śledziłam ich projekty solowe, i trzymałam mocno kciuki. Zaimponowali mi przeraźliwie walcząc o swoje, o wyprodukowanie spektakli dyplomowych, siedziałam oniemiała na Krwawych godach i pękałam z dumy, z pracy którą wykonali i z wielka przyjemnością o nich pisałam.


Dwa tygodnie przed koncertem Mateusz Feliński zaprosił mnie na ich ostatni egzamin, na którym zaprezentowali (oprócz chorych Sławka Banasia i Grzegorza Millera) po 5 przygotowanych piosenek. 4 godziny siedziałam na widowni Kameralnej i zachwycałam się –
Wishing you were somewhere here again z Upiora,a potem figlarnym Już bym tak bardzo bardzo chciała z Frankensteina Kasi Domalewskiej (z którego nota bene wróciłam tego samego dnia o 5 rano z Wrocławia, z którego właśnie tej piosenki słuchałam większość drogi w Polskim Busie w nocy),
wspaniałym aktorsko Mateuszem z You’ll be back Hamiltona i Land of  Lola,
delikatnością w glosie Asi Rybki przy Fields of gold i Groszki i róże,
showmanem Kamilem Załuską, który potrafił zaskoczyć delikatnością w I’m not the only one Sama Smitha,
Broadwayową Kingą Taront, Party dress powaliło na kolana,a duet z Kamilem z Notre Dame sprawił, że prawie piszczałam na widowni, 
porywająca w I'm here, a zarazem delikatną Asią Pasternak w duecie z Sebastianem Wisłockim z Dwa małe słówka,
zabawna Agnieszka Kwiecień w przetłumaczonym dla niej przez Mateusza I'm the greatest star i wzruszającym Once upon a time z Brooklynu, 
Hania Nowakowska z Tango nie z Lalki i Toxic w aranżacji Yael Naim,
Kacprem Kubryńskim, który pokazał dwa zupełnie inne oblicza, najpierw z Aż po zmierzch z Pięknej i bestii a potem Stagnant z Devin Townsend,
Weronika Nawieśniak ze wspaniałym The Mad Hatter i uroczym O tym lekcja ta z Mulan.

I tylko żałowałam, że mają tak mało czasu już w teatrze, ze już trzeba będzie pożegnać..

I siadając we wtorek w fotelu już od pierwszej piosenki –Na drodze tej z Moana, spersonalizowanych dla nich – z jednej strony się cieszyłam, ze w końcu są wszyscy na Dużej Scenie – tak mogłam tylko podziwiać Rybkę w Wiedźminie, wyłapywać dziewczyny i Kacpra w Chłopach czy Skrzypku, czy poprzednim Koncercie Sylwestrowym – a z drugiej smutno było cały czas, bo już nie będą tu na miejscu w Gdyni, tylko po całej Polsce – jak i nie świecie – będą podbijać sceny teatralne i wokalne.
Bo to że tak będzie, to wiem na pewno. Asia Rybka będzie grała w Footloose w Poznaniu, Kasia już gra w Czarownicach z Eastwick (wracam w niedzielę by ją zobaczyć), a Mateuszowi obiecałam, ze gdziekolwiek się znajdzie, będzie tourdeFelinski – co tez będzie nie tylko dla niego, bo będę wypatrywać w obsadach wszystkich nazwisk.

Bo udowodnili każdym występem – czy to zbiorowym układem z Piotrusia Pana czy Aloof czy Aleją Gwiazd i najwspanialszym układem flamenco z Krwawych godów– czy solowymi występami –
Don’t even know it Sławka Banasia (z oryginalna choreografia Michała Pietrzaka i marynarkami z Ghosta) z mojego ulubionego ostatnio Everybody’s talking about Jamie;
Grzegorz Miller z It’s your wedding day z Wedding Singer rozbujał na początek drugiego aktu;
już wspomniani
Mateusz z Lolą (brawo za kostiumy dla Pawła Sikory!) – który też był odpowiedzialny za filmiki wspomnieniowe, pokazywane pomiędzy występami;
Asia Rybka i jej stepujący gentelmani z Gimmie Gimmie z Throughly Modern Millie;
przejmująca Asią Pasternak z I’m here z Koloru Purpury;
cicha woda(noc) Kasia z Ja już bym tak chciała – ze scenografią ze Spamalotu ;
Agnieszka z Libertango, tanecznie tez z Patrykiem Maślachem z III roku;
Weronika wbijająca w fotel z Meshuge Edyty Geppert;
Kinga Rakieta – dziewczyna zdecydowanie będzie grać w Nowym Jorku;
Kamil showman z Hairspraya, który rozruszał wszystkich na koniec I aktu;
Kacper liryczny w Bestii – z Kinga tańcząca;
czy duetami –
Kasia i Kinga jako Królowe Lodu ;
Mateusz i Asia Pasternak w Aferze Mayerling Tylko jedno życie masz ((jeszcze raz brawo Paweł,odpowiadający za kostiumy!);
Rybka i Grzegorz w Hoy tengo ganas de ti;
Hania i Weronika w Embarcao ze świetną choreografią dziewczyn ;
Kamil i Agnieszka – przetłumaczona przez Marka Sadowskiego prześmieszna Terapia w piżamach
że zasługują na każdą scenę. Razem z reżyserem koncertu Bernard Szyc, choreografami (wspomnianym już Michałem, Sarą Ławniczak, Pauliną Kroszel i Urszulą Bańką) i przygotowującą chór Renią Gosławską zrobili show udowodniając prawie calej wypełnionej widowni Dużej Sceny – jak przyznał Dyrektor Kaczanowski, nie spodziewali się tak dużej frekwencji – że są zdolnym rocznikiem, na który trzeba zwracać uwagę.

Na scenie w układach i w chórze wspomagał ich III rok - koncert prowadzili Beata Kępa i Kacper Siedlecki – oraz parę osób z młodszych roczników. Teraz musze na nich bardziej zwrócić uwagę.. co będzie proste, egzamin III roku z jazzu A little jazz conversation już widziałam i byłam zachwycona. Drugi raz idę w poniedziałek i wtedy na pewno o nich napiszę.


Na szczęście, to nie by ostatni występ już Aktorów Scen Muzycznych razem w Gdyni. Krwawe gody będą grali jeszcze w kwietniu – w maju oraz czerwcu podobno też! – a w sobotę ostatni koncert z piosenki aktorskiej – boli mnie serduszko, bo nie mogę tam być. I obym wtedy zdołała ich uściskać wszystkich, bo to co mi zrobili, gdy w drugim akcie Beata i Kacper wymienili moje nazwisko… absolutnie nie spodziewałam się tego, bo ja o nich zawsze pisałam, bo się im należy, bo są zdolni, bo wierzyłam w nich po prostu. I dalej będę wierzyć w nich. I to ja wam dziękuję za to, że jesteście tak wspaniali, i wierzcie dalej w to, ze możecie wszystko.

Niech Was dobra droga zawiedzie do Alei Gwiazd.


Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga