Czemu właściwie chodzisz do teatru..?

01:08


Dokładniej: do teatru muzycznego?
Jeszcze bardziej dokładnie: tak często?

Oczywiście, rozumiem, że wpadanie co tydzień - a i bywało że częściej - może być postrzegane jako wariactwo. Jako już...przekroczenie jakiejś granicy.I być może takie jest. Ale znam ludzi, którzy chodzą tak często do kina. I to już nie jest szaleństwem? Chodzą na koncerty. Nikt nie kwestionuje?

Ja w teatrze... odpoczywam. Czuję się dobrze. Jest mi potrzebny - prawie jak tlen - by funkcjonować, by następnego dnia przetrwać.

Już wiele razy było tak, że po ciężkim dniu pracy, po tragicznym dniu,po katastrofie w życiu osobistym znalazłam się wieczorem w teatrze.I wszystko przestało mieć znaczenie. I nagle wiedziałam, że będzie lepiej. Bo Grease rozśmieszało i pozwalało się rozluźnić. Bo Chłopi to katharsis. Bo przy Notre Dame mogłam się popłakać. Bo przy Lalce mogłam się zasłuchać. Bo przy Wiedźminie mogę się rozluźnić, bo wszystko idzie tak pięknie.

Że parę razy na niby tym samym przedstawieniu? Nie ma takiego samego przedstawienia. Bo to nie film nagrany. Jasne, perfekcyjnie dopracowany scenariusz, a jednak ludzie, na żywo. Jak dla mnie, tak sto razy więcej emocji niż w filmie. Nie, nie czekam na potknięcia. Czekam na z jednej strony powtarzalność - zwłaszcza jak ze spektaklu nie ma płyty. A nawet jak jest - na żywo muzyka jest niepowtarzalna - a z drugiej na zachwyty. Na małe momenty, które mi zrobią spektakl.

A jak już są to żywi ludzie: to jest po prostu perfekcyjnie, jak widać progres, jak pracują z każdym kolejnym spektaklem coraz bardziej nad rolami. Jak widać te leciutkie zmiany w tym tak już wypracowanym materiale. A jak ktoś ma gorszy dzień: to można mocniej pozaciskać kciuki. I poklaskać mocniej.

A że Muzyczny? Bo mam najbliżej. 
A serio: bo to zdolni, utalentowani piekielnie ludzie, którzy udowadniają, że z każdego materiału wyciągną wszystko. Bo i materiał i wykonanie do mnie przemawiają. Że złapali mnie za serducho i nie puszczą. 

A że droga ta przyjemność? Dzięki Bogu - i linked.in-owi - mam fajną,dobrą pracę, która pozwala mi wydawać pieniądze na tą właśnie przyjemność. A jak praca nie jest fajna - idę do teatru by zapomnieć o tym.

A lepsze takie uzależnienie/wariactwo/fanatyzm - niż coś co mogłoby sprawić krzywdę innym bądź mojemu życiu. Bo naprawdę nikogo nie krzywdzę - no chyba że mój stan konta - a przeciwnie, daję sobie oddech, siłę, uśmiech i energię. A może komuś jeszcze..?

Niektórzy chcą mnie wysyłać na terapię. Ja wiem, że dzięki temu że mam szansę chodzić do teatru, nie muszę chodzić na terapię.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga