4 miesiące w PKP...

22:13

 ... by dojechać do teatru.

No dobra, ruszyłam w teren tak naprawdę dopiero pod koniec lipca, wcześniej w czerwcu na weekend do Krakowa bez wizyty w teatrze - nic ciekawego nie było, to był jeden z pierwszych weekendów po odmrożeniu ogólnie większości, chociaż w Krakowie było i tak sporo ludzi. 

Ale ja nie o tym. 

1. Azyl, przy Teatrze Rampa, Broadway w Polsce 

Ja najpierw o trzech tygodniach pod rząd w niesamowitym miejscu. O niezwykłych kameralnych koncertach przy Teatrze, w którym skończyły się w marcu moje wojaże, czyli przy Rampie. 

O Kubie Wocialu na pewno już kiedyś tu pisałam - czy to o Rapsodii, o świetnym Pepperze z Twist and shout czy na pewno o Jezusie z JChS. Kuba już od dawna jest w czołówce męskich głosów z Polski, które cenię i na które opada mi szczęka i tak na podłodze zostaje aż do końca spektaklu. W marcu miał wrócić do niemieckiego Tańca Wampirów, ale pandemia - jak nam wszystkim - i jemu pokrzyżowała plany. I Kuba w lipcu postanowił, że otworzy Azyl - czyli najpierw w mieszkaniu w kamienicy w Warszawie stworzy kameralne koncerty - swoje czy z Dorotą Osińską przy akompaniamencie gitarzysty - dla małej publiki. Jak to bywa w kamienicy są sąsiedzi, ale na szczęście Teatr Rampa pozwolił wykorzystać salkę prób. I w tym miejscu dzieje się magia.

Ja wiem, że to sztampowe pisać że tak się dzieje, ale co innego może się dziać gdy w drzwiach wita labrador, na 20 widzów czekają fotele w dwóch rzędach i karafka wina - którą donosi szef i główny wykonawca, publika się kojarzy i prowadzi dialog, a artyści śpiewają bez mikrofonów. I śpiewają i gadają bez skrępowania o swoich inspiracjach, odkrywają przed widzem czasami kulisy czy musicale, których nikt się nie spodziewa - te smutne są najlepsza, amen. A co się dzieje w Azylu - zostaje w Azylu.

Ja byłam trzy tygodnie pod rząd na trzech różnych ale równie wspaniałych - Last chance Kuby i Edyty Krzemień - co oni robią z głosami! jak oni hipnotyzują! - programie Maciek Pawlak na lato - który zaskoczył chyba wszystkich, ale tak pięknie opowiadał i śpiewał - a ja niestety prawie równie głośno  z nim Porque tu m'aimes encore Celine.. - i Superstars Maćka i Kuby - czyli Jesus Christ w wersji na dwóch panów -i było nawet Gethsemane.

Do Azylu chciałabym jeszcze wpaść - przestałam jeździć tylko z powodu tego, że zaczęłam się martwić, że nie dostanę pracy, a potem jak już pracę dostałam wpadły inne obowiązki, nie wiem czy uda mi się teraz dojechać. Azyl funkcjonuje w dni tygodnia, bo Kuba czy inni wokaliści wracają do spektakli i pracy w weekendy przy innych projektach - a ja pracuję w tygodniu. Dla tych co z Warszawy - obowiązkowe miejsce. 

2. Zbrodnia i Karaoke - Teatr Muzyczny Toruń

Reżyseria Agnieszka Płoszajska, choreografia Michał Cyran. W obsadzie między innymi Jeremiasz Gzyl, Magdalena Smuk, Mateusz Deskiewicz. Bilety na premierę na patio Teatru: dostępne. 

Nic nie mogło mi przeszkodzić bym zjawiła się w Toruniu, który był moim pierwszym przystankiem w Tourdemuzyczne 2017. Agnieszkę Płoszajską znałam już z toruńskich czy gdyńskich spektakli dla dzieci, scenariusz - śmieszny nawet dla dorosłych - zwykle pisze z nią/dla niej mąż Emil. I Zbrodnia i karaoke to kolejny w ich dorobku spektakl który  może służyć tylko jako czysta rozrywka. Pod przykrywką jednak jest zbyt prawdziwy dla Artystów w obecnych czasach.

Bo Teatr chce wystawić spektakl w pandemii, ale dostaje z Góry listę piosenek które muszą zagrać, żeby podobały się widzom. W międzyczasie gubi się gdzieś reżyser, główna aktorka ma załamanie nerwowe, a inspicjentka (świetna rola Justyny Kacprzyckiej!) jest lekko..szurnięta. No i kim jest ten dziwny woźny który kręci się po teatrze? 

Niby zwykła lekka komedia. Niby szlagiery muzyki polskiej rozrywkowej - świetnie zaśpiewane, i zagrane, pewnych scen w wykonaniu Jeremiasza i Mateusza do dziś nie mogę zapomnieć nawet jakbym chciała, a pani Magda to wspaniała gwiazda - a jednak okazuje się, że za kulisami dzieje się to, o czym nikt w prawdziwym świecie nie chciałbym przeżywać. I song na koniec dokładnie to pokazuje. 

Nie będę spoilerować. Jedźcie do Torunia. Warto. 

3. Zakonnica w przebraniu - Teatr Rozrywki Chorzów

Miała być premiera w kwietniu, miałam jechać. Zdarzyła się pandemia, na premierę trzeba było poczekać do września. I wpaść do Katowic, do wungla, do Spodka, a stamtąd na odremontowany rynek w Chorzowie - co tam robi tężnia! - i do Rozrywki. 

I Rozrywka potrafi w rozrywkę. Takich musicali potrzeba w tym czasie - lekkich, z przesłaniem niby prostym, ale trafiającym do każdego.

Ja- Zakonnicę w przeciwieństwie do Moniki ze Spojrzenia na musical, która opisała akcje - widziałam już wcześniej - i film, i poznańską wersję, która trafiła się na początku mojej drogi z tourdeMuzyczne, czyli już w 2017. Pamiętałam Weź mnie do nieba, piosenkę gangsterów, sekwencję ucieczki/gonitwy i power i charyzmę Karoliny Trębacz którą tam widziałam. I o wiele mniejszą niż w Chorzowie scenę. 

Chorzów i Michał Znaniecki postawili na niesamowite kostiumy i scenografię imponującą. I akcję w kilku miejscach - nawet na balkonie przy orkiestrze. I na świetny zespół aktorski. Gdy siostry się pojawiły - tempo akcji zdecydowanie przyspieszyło, i zrobiło dobrze spektaklowi. Bo przyznaję - pierwsze minuty wprowadzają i nie czuje się dobrze wciągniętym spektakl. Paulina Magaj ma świetny głos i charyzmę, ale wydaje mi się, że z czasem - nie tydzień po premierze - już pierwsze minuty będą wciągać widza i nie wypuszczą aż do samego końca. 

Sceny w klasztorze, dzięki wszystkim Aktorkom z Rozrywki, były najśmieszniejsze a zarazem najbardziej wzruszające. Maria Meyer zdecydowanie była najlepszą Przełożoną jaką widziałam. Wiola Białk jako nieśmiała Maria Robert sprawiała, że jej najbardziej się kibicowało. Marta Tadla wzbudzała najwięcej śmiechu.

Jeśli potrzebujecie dobrej rozrywki a jesteście z południa - Chorzów będzie Waszą destynacją. 

4. Virtuoso - Teatr Muzyczny Poznań.

Katowice i Chorzów to mój najdalszy dom z dala od domu, ale w połowie drogi jest i Poznań - z Dealzem na Półwiejskiej, Starym Browarem - z którego zniknęła kwiaciarnia w której kupowałam kwiatki dla ludzi z Teatru!! - i świetną obsługą widza i ludźmi ze sceny, których kocham całym sercem, i spektaklami na które aż chce się wracać - koniecznie muszę wrócić na Pippina, zwłaszcza że przy następnym secie ma już być w sprzedaży płyta z muzyką!

Czy wrócę na Virtuoso? Oczywiście. Co najmniej raz by zobaczyć w głównej roli Janusza Krucińskiego. Nie zaprzeczam temu że Marcin Januszkiewicz ma niesamowity głos - kocham jego płytę z piosenkami Osieckiej, kocham jego muzykę do Liże Twoje serce - i nie powiem, że źle sobie poradził z rolą Ignacego Jana Paderewskiego - w życiu! Wiem i widziałam w niektórych scenach jak Janusz by to zagrał i chce się przekonać czy miałam rację. Na podstawie tego co widziałam w Januszowym Quasimodo czy niesamowitym Jekyllu/Hydzie muszę zobaczyć Virtuoso z nim. 

Bo sam spektakl? Opowiada o życiu niesamowitego człowieka - pianisty, kompozytora a potem polityka. I jeśli z pierwszym aktem opowiadającym głównie o drodze do sławy i sławie oraz miłościach Paderewskiego, to z drugim aktem skupiającym się na politycznej drodze - mam niemały problem. Rozumiem - libretto było pisane przez Amerykanina na konkurs o Paderewskim. A Amerykanie kochają patriotyzm i wpadają czasami w patos. Niestety, przetłumaczone to na polski grunt i polski język - mi nie wchodzi, mnie odrzuca. Jestem patriotką, nie zrozumcie mnie źle - po prostu być może ostatnie lata w kraju czy alergia na przesadę/patos (czy zobaczenie Pilotów) do mnie nie przemawia. Słyszałam, że starsza ode mnie publika jest zachwycona drugim aktem - do mnie nadal bardziej będzie trafiał song Trzech Helen (niesamowite Barbara Melzer jako Helena Modrzejewska<Modrzeska!>, Asia Rybka jako nieprzekracząja granicy przerysowania księżną Helena Bibesco i z pięknym głosem Helena Górska - Oksana Hamerska) czy Zrób im show.Napiszę tak: Bardziej kupuję to co proponuje mi show a la Hamilton z I niż patriotic a la Piloci z drugiego. 

Poza tym wspaniale widzieć na scenie i Bartosza Sołtysiaka, i Maćka Zaruskiego z akcentem i w epizodzie i w zespole Mateusza Felińskiego, czyli wspaniałych absolwentów SWA. Gdynia FTW. I jestem zakochana w skarpetkach, a maseczka w klawiaturę pianina robi furorę. Wrócę też, bo muszę wrócić po torbę. 

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga