Moje Miasto pachnie listopadem

18:43


…chociaż mimo że w nocy zamykałam okno, bo trzy stopnie, to dziś, mimo wszystko mniej niż 7 lat temu, gdy zakładałam kolejny blog w moim życiu.


1. Dwie prace, parę wizyt w Paryżu, myślę że pareset wizyt w teatrze później w Gdyni nie pracuję – chyba że liczymy home office na którym jestem od 13 miesięcy - ale nadal tu mieszkam. Myślę, że naiwność 25-latki była większa – Miasto nie jest rajem – ale Miłość do miejsca na ziemi jest nadal duża. Jak nadal mogę podjechać trajtkiem – obiecany 7 lat temu tekst o trajtkach do dziś się nie ukazał, mimo że w tym momencie mam na sobie skarpetki w trajtki – do centrum i iść na plażę… no chyba że pada, to korki są i człowiek się denerwuje na jednokierunkową Święto, a latem nie da się przejść…Ale mimo to, to nadal jedyne Miasto w którym mogłabym żyć.


2. Mimo, że Le Bonjour, wspomniany w pierwszym tekście już nie istnieje. Spieszmy się odwiedzać knajpy na Święto, tak szybko się zamykają. Na szczęście na dzisiejsze urodziny bloga odwiedziłam miejsca, które wtedy nie istniały – Może kawy i Black and white – które zdecydowanie tulą żal nadal po Le Bonjour. I za Trajtkiem z piecuchami. 

3. A blog stał się nie blogiem o Mieście, tylko o teatrze. Nie tylko w Mieście, bo w tak zwanym międzyczasie zaczęłam jeździć. Dzięki Bogu mogłam sobie ostatnio pojeździć po lockdownach– głównie do Poznania, rewizyty na Kombinacie, który zrobiłam znowu potężne wrażenie, Rodzinie Addamsów z debiutami, Pippinie który cały czas ma magię -  do Koszalina – samo miasto eh, ale wspaniale w Bodyguardzie było zobaczyć Dianę i Filipa, którzy, pojawiając się na scenie, podwyższają poziom..

4. Właśnie, SWA. Bo jednak nadal głównym miejscem do którego chodzę jest Muzyczny w Gdyni. I nadal mnie boli serduszko, że poprzedni rocznik – na przykład Igi z debiutu w Addamsach w Poznaniu – nie mógł zaprezentować się mocniej i większej ilości ludzi – Matki były ponoć wspaniałe! – ale cieszę się bardzo że tegoroczny dyplom zobaczy o wiele więcej ludzi. Odkąd zobaczyłam Lalkę, marzyło mi się więcej spektakli Kościelniaka. 7 lat temu też byłam po Chłopach – chwilę później na blogu też pojawiło się pierwsze wyznanie miłości dla Muzycznego dzięki Złemu – a potem się zaczęło jeżdżenie po Polsce, Capitol, Syrena, Przybysz obejrzany w styczniu 2020 i pojawiły się kolejne marzenia: kościelniakowy spektakl w Poznaniu i praca ze studentami z SWA. Bo oglądając kolejne rzeczy, czy to też online Historię podwodną z Łodzi, wiedziałam, jak i ile taki reżyser mógłby dać ludziom z którymi współpracuje – a tak zwany „fanclub” będzie miał radochę z odkrywania Kościelniaka w kościelniakach.
I be careful what you wish for, cause you might just get it. I doczekałam się – i Kombinatu cudownego, i Murów Jerycha – czegoś więcej niż dyplom – spektaklu szkolnego. Opartego na prostej scenografii – piasku. I kolejne spektakle udowadniają mi że nie potrzeba wielkich samolotów/pociągów/żyrandoli na scenie, wystarczy umiejętnie poprowadzić aktorów/studentów i miotłami, pisaniem w piasku i ruchem sceniczny poprowadzić historię tak, by widz zanurzył się w historię na ponad dwie i pół godziny. Wystarczy wielka praca by wydobyć z Aktorów – bo już niedługo ci studenci będą zdolnymi Aktorami, których będę szukać w obsadzie i trzymać za nich kciuki – emocje, głos, aktorstwo. Muzyka Mariusza Obijalskiego tylko pomaga w klimacie spektaklu osadzonego tuż przed znaną z Biblii tragedią Jerycha. Bo umówmy się – Stary Testament to nie bajka Disneya, tylko wielki dylemat moralny. I, jak o sobie sam mówi, ateista Reżyser wydobywa z tego opowieść po prostu o ludziach. Z, jak to zwykle u niego nadzieją.
Wszystkim należy się wielkie chapeau bas – od Kapłanów Maćka Badurki i Aleksandra Sajewskiego, przez Strażników Kuby Cendrowskiego i Kacpra Jury – przy okazji, bardzo się cieszę widząc kolejnych studentów też w dużych spektaklach!! – Przepiórkę wspaniałej ruchowo Ewy Mociak – do Iskier Ani Głowackiej i Magdy Kowalskiej – najpiękniej komediowo – do głównych ról Natalii Kłodnickiej mającej głos tak smooth i czysty, niesamowicie psychopatycznego Natana Nogaja – ten koncept Boga! – i równie czarnego charakteru Piotra Sadkowskiego, i do Narratora Nikodema Bogdańskiego – Mistrz Ceremonii boom i woow -, o ciarki przyprawiającego głosem Patryka Bartoszewicza i niesamowitej pieśni żałobnej Igora Teodorowicza. Jeny, ludzie, jak ja się cieszę że mogłam zobaczyć ten spektakl, że mogłam zobaczyć tych ludzi, że mogłam napisać potem o tym na Instagramie, że mogę o tym napisać na blogu – że tyle zdolnych ludzi uczy się, że mogą się pokazać nie tylko przed profesorami ze Studium. Od marca 2020 nie widziałam żadnego egzaminu z jazzu/piosenki aktorskiej/dyplomowego/koncertów dyplomowych. Mam nadzieję, że te czasy minęły i że będę mogła mieć zaszczyt oglądać wszystkich.



5. Idźcie na Diunę! Można do kina w Mieście. Uczta wizualna. Jak nie macie dosyć piasku na plaży i Murach Jerycha, oczywiście. 

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga