Było sobie 8 dni

21:58

W zeszłym roku kliknęłam na Facebooku, że jestem zainteresowana wydarzeniem 'W 2018 roku pójdę do teatru 12 razy'. Moi znajomi podłapali, i zaczęli żartować, że jak to, tylko 12, że to żaden challenge, ze pyknęłabym taki challenge w tydzień. Niestety, pociągi popsuły mi plany coś kolo piątego dnia, i jakoś później nie było szansy powtórzyć takiego osiągnięcia.

Od marca zeszłego roku pracuję na zmiany, poranna jest do 14, następna do 22, i nocna od 22 do 6. Popołudniowa jest najlepsza, ale i najgorsza - nie można chodzić do teatru. Nocka jest dobra na teatry w niedzielę, bo sztuki, zwłaszcza z Muzycznego, są dłuższe niż  dwie godziny, a dojazd zajmuje ponadpół  godziny.
Jedno ciekawe w mojej pracy jest też to, że pracuję cały tydzień. Znaczy, że jeśli weekend mam pracujący, to mam wolne w poniedziałek czy środę.
To wyjaśnienie jest ważne w kontekście tego co powyrabiałam z moim życiem od 22 lutego do 1 marca. Znaczy, że 8 dni pod rząd byłam w teatrze.
Dlaczego? BO MOGŁAM.

1. Damy i huzary, Teatr Wybrzeże.
Juz nie raz pisałam, że ja się boję Wybrzeża. Znaczy, na spektakle na Scenę Kameralną chodzę z chęcią, bo one są bardziej przystępne, za to na Dużej - mimo że fajnie, w centrum Gdańska, spoko zespół - nie przemawiają do mnie. Nie rozumiem zabiegów  reżyserskich, kwestii inscenizacji. Talentu aktorom nie odmawiam, przeciwnie, Marcina Miodka czy Michala Jarosa od Kumoszek czy Zakochanego Szekspira uwielbiam. Aktorzy jednak nie ratują inscenizacji. Znaczy tak, były momenty w których się śmiałam, bo to tekst Fredry, jednak wrzucenie pomiędzy to Wrecking ball wykonanego przez Marcina Miodka.. Przysięgam, dawno tak szybko nie mrugałam oczami żeby upewnić się że nie śpię (poranna zmiana wymaga wstawania o 4:45). Nie przemawiały do mnie tez kostiumy (Dyndalska jako Ana z 50 twarzy Greya Domina) czy pomysły na miotanie się aktorów po scenie - chociaż ostatnia scena była baaardzo ciekawa i ja lubię takie absurdy. Nie uważam  że to bylo super złe widzialam Pilotow i lodzki Madagaskar, z czystym sercem polecić nie mogę.

2. Notre Dame de Paris, Muzyczny Gdynia.
O, i tu mam problem.
Dwa i pół roku chodzenia na Notra i mam problem z napisaniem o Notrze.
O 'przedłużeniu' Notra na jeden set już pisałam na Facebooku i wystarczy. I teraz kolejna kontrowersyjna teza - moje 26 razy to za dużo.
I jeszcze bardziej kontrowersyjna: dobrze że Notre Dame schodzi.
No co. TO TYLKO MOJA OPINIA, to MÓJ blog, mogę to napisać.
Coś mi się wydaje, że to z dwóch powodów:działa  Noter tylko w jednej obsadzie - co dziwne, miałam cudowną obsadę, rok temu wydawało mi się że jest ona idealna - teraz bardziej funkcjonuje ten spektakl w podstawie Maja-Janusz-Maciek Gringo-Piotr Płuska-Krzysztof (mimo że i Michał i Artur świetnie śpiewają i grają) secundo: ja mam już dosyć.
W pierwszym courcie pisałam, że kiedyś przestanę chodzić na Notra.
Chyba nadszedł ten moment.
Może przyjdę w maju. W lipcu chyba jednak już nie. Założyłam się z Ewą, że nie kupię biletów na set październikowy-listopadowy, czyli ostatni (chyba). Stawka jest poważna, kawa i ciasto w Black and White Coffee.
Żeby nie było: kocham tych ludzi. Zmienili moje życie totalnie. I obsada, i tancerze, i chór. To co się stało dzięki nim - tego nigdy nie zapomnę, i zawsze będę doceniać.To nadal wspaniały  spektakl. I wspierać jeszcze przez te trzy sety. A może i więcej, kto wie. Tylko chyba że już mi tego czegoś braknie.


A post shared by Gosia Pietrzak (@margotana) on
3. Terroryści, Gdyńskie Centrum Kultury - Konsulat Kultury.
Na dwoje babka wróżyla - to przysłowie dokładnie  opisuje dwa następne miejsca wystawiania spektakli.
Maydaya z GCK kocham, po Konsternacji wyszłam, nomen omen, skonsternowana, O co biega mimo paru dobrych osób w obsadzie (Bartek Sołtysiak, Michał Zacharek) było bardzo słabe, na Psiunia nadal nie poszłam, bo kolezanka mnie ostrzegła. O Terrorystach mało, oprócz plakatu, słyszałam, a dostałam porządny  tekst, bardzo dobrze podany, ze świetną rolą Krzysztofa Stasierowskiego - uwielbiam jego ton glosu - i bardzo dobrym Leszkiem Andrzejem Czerwińskim, czyli zastępcą  Jeremiasza Gzyla w Wikingach i Hejt School Musical. Nie tak daleki od dzisiejszego świata, z wieloma dobrymi cytatami - miejscami śmieszny, miejscami straszny. Jak ten nasz świat i polityka.
4. Casa Valentina - Och Teatr - w Muzycznym
Spektakle gościnne w poniedzialki w Muzycznym to naprawdę ruletka. Polita zdecydowanie wygrywa w najgorszych spektaklach jakie widziałam w 2018 roku (a i chyba w całym zyciu), Słoneczna liniawedług  Wyrypajewa byla okej - tylko żebmi z Wyrypajewem nie po drodze - a Casa Valentina - byla spoko. Nie znajdzie się w top 10 spektakli, na pewno następnym razem przeczytam choć jedną recenzje, zanim wykorzystam punkty z programu lojalnościowego z pracy, ale zobaczyć Witolda Dębickiego czyli komisarza Sawkę z ulubionej Ekstradycji na szpilkach - niezapomniane. Cezary Żak też szalał, Maria Seweryn dobrą aktorką jest, absolutnie nie byłam  zszokowana tematem sztuki, tylko ostatnia scena nie do końca mnie satysfakcjonowała. Ogólnie I akt chyba lepszy od drugiego... mimo wina.
5. Gala Gdyńskiego Sportu - Muzyczny
No no, i owszem, trochę wciśnięta, bo to nie spektakl, ale 6 utworów z Sylwestrowego programu to juz porządny występ ekipy z Muzycznego.
Gala miała się odbyć 14 stycznia, czyli dzień po tym jak skończyli grać set styczniowy Na Bis, ale z powodu śmierci prezydenta Adamowicza została przełożona. Wtedy scenografia byłaby też i Sylwestrowa, tak byla.. Notrowa. Katedra dobrze prezentowała gdyńskie  Galiony sportu, a zespół, mimo przerwy, dobrze dawał radę w numerach,zobaczyć  Tomasza Więcka jako Szwedkę to zawsze przyjemność, wspaniałe Man in the mirror, czy szalonego Krzysztofa Dzwoniarskiego (i jego chórek) jako Daddy Cool. Dobrze że ten program będzie jeszcze grany na koniec sezonu.
6. Pan Kleks. Powrót - Teatr Muzyczny Toruń.
Po tej Gali Sportu, mimo tego że na poranną zmianę  wstawałam przez poprzednie 5 dni o 4:45, trzeba było wstać o 3:40. Co jazrobiłam  rezerwując bilet na 9 w Toruniu? Znaczy, myślałam że może będę pracować na popołudniową zmianę, i dlatego nie chciałam na 12, ale dojazd z Gdyni do Torunia na 9 to taki średni pomysl, tak tylko mówię, jak się nie ma samochodu, pociągi do Torunia bezpośrednio nie jeźdżą, więc trzeba jechać Flix Busem. A że przejście z Dworca PKP na PKS w Gdańsku Głównym to wyższa szkoła jazdy, to ja Wam powiem, ze o 4:40 przeklina się swoje wybory życiowe.
Ale potem dojeżdża się do Torunia, jesię  śniadanie za 1 (plus kawę za 7) i oglądasię  świetny, mądry, uroczy, śmieszny spektakl i jednak się stwierdza że warto.
Adaś Niezgódka po skończeniu Akademii jednak zapomniał Pana Kleksa. Ma córkę, bardzo mądrą i sprytną, ale zamiast bawić sie z nią, on woli być w telefonie. Gdy musi wyjść z domu, córka też zaczyna sie bawić telefonem - i porywa ją Wielki Elektronik. Adaś, by odzyskać córkę, musi znaleźć Pana Kleksa - za pomocą Kaczki Dziwaczki, i Alojzego, lalki - robota Filipa Golarza.
I od samego początku, nawet mimo ilości dzieci przekraczającej moje pokłady tolerancji dla dzieci - moja tolerancja kończy się na ilości dwie sztuki, no ale... - człowiek dobrze się  bawi, a nawet i dzieci są zafascynowane. I znane już wiersze Brzechwy dostają czasami odświeżoną muzykę - do Kaczki Dziwaczki - świetnie zagranej przez Bartłomieja Sudaka,popłakałam się ze śmiechu w pewnym momencie - czy Meluzynę - bardzo dobrze zaśpiewana po 10 rano przez Kasię Witkowska. I Michał Cyran zrobił fajną choreografię i ruch sceniczny do którego skaczą nawet dzieciaki z publiki, i ma co zagrać i zaśpiewać jako Alojzy, jego ruchy po scenie i głos fantastycznie oddawały Alojzego.
Zdecydowanie polecam. A na tekst o biletach do teatru wygłoszony przez doktora Pai Chi Wo w trzech osobach zaczęłam się histerycznie śmiać i zabrakło mi aż oddechu. Kocham.
Tak, znowu zajrzałam na stronę synonimy.net.

7. Jesus Christ Superstsar - Chorzów, Teatr Rozrywki, pożegnanie z tytułem.
6:20 to juz porządniejsza pora by się obudzić, 7:14 to dobry pociąg do Katowic z Dworca Gdynia Główna, pączek został kupiony,można  pojechać.
Kocham Jesus Christ Superstar... - ale okazało się że w ogóle nie znałam tego spektaklu. Raz widziałam  wersję filmową musicalu, we fragmentach obejrzałam wersję JChS live. Trzy (chyba? dwa może..) razy widziałam wersję Rampową - która jest bardzo bardzo inna od wszystkich innych wersji. I w tej wersji właśnie kocham spektakl. W kostiumach Rampowych, w inscenizacji i reżyserii  Kuby Wociala i Santi Bello, w aranżacji Jana Stoklosy, w choreo Santiego. Bardzo czasami oniryczna, bardzo tajemnicza i mistyczna, i symboliczna. Krótka, bez przerwy, tylko jeden akt. Wersja z Chorzowa miała  19 lat, i to widać było i w kostiumach, i w choreo Stańka. i w samej inscenizacji. Janusz Radek i Maciej Balcar, czyli Judasz i Jezus, to głównie wokaliści. Balcar mocno i bardzo dobrze mnie zaskoczył nutami w Gethsemane, Radek jak to Radek - kocham go jak ma zdarty głos (chociaz wolę jak delikatnie śpiewa Kiedy U Kochanie), ale serio - zdziwiłam się bardzo tą inscenizacją. Ale hej, muzyka zawsze super. Chociaż - wiadomo, wolę skondensowaną wersję Stokłosy. Jestem spaczona wersją Rampy.
8. Wesele, Dyplom IV roku, SWA Gdynia
Podejście drugie. Za pierwszym razem byłam po nocce, zmęczona, tym razem.. po podróży 6 godzinnej. Przynajmniej w Pendolino.
I nadal twierdzę, że to super utalentowani ludzie, ale w drugiej części pomysl reżysera przestaję do mnie mówić. Nadal twierdzę, że absolutne czapki z głów za zapamiętanie tekstu, ja, jeśli nie jest to połączone z melodią chwytliwą, zapominam jedno zdanie, jeden cytat po 5 minutach, a oni tyle tekstu mająw głowie.. Michał Slomka jako ksiądz  absolutnie kradnie każdą scenę, Kacper Siedlecki wbija w fotel swoim Dorobkiewiczem, Marysia Skobyłko jako pragnąca  miłości i zabawy dziewczyna, Kaśka-Natalia Smagacka, świetna Beata Kępa jako Rachela z Kacprem Bockiem - Poetą, czy Patryk Maślach - Żyd/Jasiek. To, mimo że bardziej wokalny, bardzo dobry rocznik. Zdali już ostatni egzamin, i potrzebują tylko koncertu dyplomowego by odebrać potwierdzenie, że są aktorami. Przed koncertem jednak - jeszcze Metamorfozy w przyszłym  tygodniu i powrót do jazzowego Elvisa w Uchu 11 marca.



Czytaj też:

1 komentarze

Archiwum bloga