#wakacjewMieście - kadry lipcowosierpniowe

20:37

Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Nie będę narzekać, tak jak większość moich znajomych, na to że nie było lata tego lata. Jasne, mieliśmy dwa dni takiego upału, jaki w centrum i na południu kraju był przez większość czasu, ale było jednak słońce parę razy albo parę razy więcej. Można było spokojnie iść i siedzieć na plaży.
Wiadomo, w ogóle to najlepiej iść na plażę jak pada, bo przynajmniej turystów nie ma..
Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Jasne, oczywiście, sporo padało. I łódeczki się nudziły, i mewy mokły, i torby Notrowe się przemakały, i balerinki musiały się potem suszyć, ale naprawdę - centrum Miasta jest najlepsze gdy pada. Nie ma nikogo innego oprócz desperatów - bądź pasjonatów takich jak ja - i są przemoknięte łabędzie.
Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Ale plażę mamy nie tylko w śródmieściu, są Babie Doły, jest Orłowo, Oksywie, gdzie można jechać nawet po pracy czy zabrać dziewczyny z drugiego końca Polski. No bo po co przeciskać się przez tłumy jedzące oscypki - serio - czy gofry na Bulwarze.


Można też wyrobić sobie nową tradycję - wpadania przed pracą na plażę, a potem do Le Bonjour na tartletkę. A potem idąc przejściem podziemnym dosłownie wpadać na aktorów Muzycznego, którzy idą w drugą stronę na próbę do musicalu na W.
A właśnie, ten musical. Z jednej strony jestem podekscytowana, z drugiej nie chcę się nakręcać, z trzeciej jeszcze ja naprawdę już mam zupełnie inny stosunek do tego teatru, do tych ludzi, do tych przedstawień... pisałam już w poprzednim wpisie o Notrze, jak to się wszystko zmieniło. Wiedźmin ma szansę zmienić jeszcze parę rzeczy. Z kolejnej strony jeszcze: na nic się nie nastawiam.

Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Hitem początku wakacji stały się parasolki i napis "za życie niezwyczajne". Które skłoniło do refleksji: czy niby zwykłe życie jest zwyczajne? Czy nawet "zwykły" dzień się kiedyś powtórzy? No nie. Każda chwila jest niezwyczajna, jasne, można mieć swoje przyzwyczajenia, można się czegoś czepnąć i nie zmieniać, ale zawsze chociażby jeden gest będzie niezwyczajny.

Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Ja się próbuję trochę jeszcze bardziej przełamać. Na przykład jadłam ośmiornicę pierwszy raz - pycha z Honolulu wise food<3 - czy weszłam na wieże widokową całkiem sama. Byliśmy z dwa lata temu na Dąbrowie, ale Kolibkowa wieża czekała na lepsze jutro. Nie dało się jakoś umówić z nikim, więc poszłam sobie po pracy. I okazało się że mam większy lęk wysokości niż myślałam. Atak paniki w połowie drogi wytłumaczyłam sobie, że nie mogę teraz nic innego zrobić niż iść do góry, bo tak pewnie jestem bliżej niż dalej. Jak ja mocno trzymałam ten telefon robiąc foty, jak ja się bałam że on wypadnie i się strzaska. Ale hej, udało się! Weszłam, zeszłam, zrobiłam foty, przeżyłam!


Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Jest przenajlepsza kawiarnia w Mieście - którą pokochały wszystkie moje koleżanki i moja Mama - gdzie można siedzieć, patrzeć jak właściciele się uwijają, polecają i przynoszą ciasta, robią najlepszą kawę czy wzorki na latte/cappuccino koleżanek. Black and White jest cudowne i będę tam zabierać wszystkich po kolei. I chodzić sama i czytać kolejne Mrozy.

Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
A jak się ma urlop i się nigdzie nie wyjeżdża dalej, to można zrobić wycieczkę autobusem 146 na koniec świata, czyli na Rewę i posiedzieć na końcu cypelka, gdzie z jednej strony zatoka, a z drugiej fale na pełne morze. Jak można nie chcieć mieszkać tutaj?

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga