Urodzaj konkursów, urodzaj muzyki

11:10

Nie, ja nie narzekam, przeciwnie.
Po prostu się zaczęłam trochę dziwić wychodząc z domu na kolejny spektakl/recital co się stało w te wakacje, że nagle wszystko się dzieje!
Znowu cztery dni pod rząd...
I na dodatek kupując jeden bilet wygrywa człowiek (ja przynajmniej) dwa kolejne. W uczciwych konkursach. Naprawdę uczciwych. Jak nikt inny nie chce/nie zdąży, to czemu ja mam nie skorzystać?

1. Sobota, Ladies Jazz Festival, Urodzinowy koncert Carmen Moreno, Teatr Muzyczny.
Muzyczny poza sezonem to zawsze miłość. Tym razem na drugim balkonie, czyli tam gdzie będę siedzieć w czasie prapremiery Notre Dame. DAAAALEKO od sceny, ale jestem bardzo zdziwiona że aż tak dobrze było wszystko widać. No i słychać, ale wiadomo - Muzyczny.
Fejsowe wspomnienia pokazały, że prawie dokładnie dwa lata wcześniej właśnie w Muzycznym byłam w ramach Ladies Jazz na Nikki Yanofsky, przenajcudowniejszej uroczej Kanadyjce, której Something New wielbię. Nie znacie? Trzymajcie:

W zeszłym roku przypadkiem, jadąc na Scene Letnią po siłowni, w Infoboxie natknęłam się na fajny koncert Singin' Birds - koncerty w przestrzeni miejskiej:3 - w tym roku aż tak nie zależało mi na żadnym koncercie w ramach Ladies Jazz żeby kupować bilety. Ale zaproszenie zawsze z chęcią przygarnę, wiadomka.
I absolutnie nic nie wiedząc poszłam na koncert urodzinowy hiszpańskiej Polki, legendy polskiego jazzu, Carmen Moreno. I wow. Babka ma 90 lat, świętowała 85-lecie pracy artystycznej - było 5-letnią akrobatką razem z ojcem Polakiem i matką Hiszpanką. A potem - jej życie naprawdę nadaje się na niezły hollywoodzki film. Od lat 50 jest żoną Jana Walaska, saksofonisty - i naprawdę, jak mówiła jej wnuczka Anna Serafińska, również utalentowana wokalistka która prowadziła i głównie śpiewała piosenki wykonywane kiedyś przez babcie - to naprawdę niesamowite jak oni się kochają. Sama Carmen to cel - tak wyglądać, tak kochać męża w wieku 90 lat.. Jak to mówią Anglicy, life goals.
A sam koncert? Anna Serafińska świetną wokalistką jest. I to jak. Bardzo rodzinna atmosfera. A największe zaskoczenie? Maciej Zakościelny na skrzypcach. A potem śpiewający Smile. Ależ on dobrze wygląda - im starszy, tym lepszy. No i Przemek Dyakowski - legenda trójmiejskiego jazzu - na saksofonie. Wymiótł ten koncert, zdecydowanie.

2. Piosenka jest dobra na wszystko - Scena Letnia, Teatr Miejski
Fejsbukowe wspomnienia są spoko, bo można się zdziwić wygrywając zaproszenie na Twitterze, że dokładnie rok temu się było na tym samym spektaklu w tym samym miejscu. Tylko pogoda była bardziej sprzyjająca, nie zaczęło lać na 15 ostatnich minut. przez co artyści nie zaśpiewali Czas na sen..  Jak tylko weszła na scenę pani Dorota Lulka żeby zaśpiewać Ratunku na pomoc ginącej miłości zaczęło tak padać, że już nikt nie mógł tego nie zauważyć. No cóż, niektóre głosy mają taką moc że aż przyciągają deszcz.:)
Rafał Kowal, który jest reżyserem spektaklu, dał wszystkim aktorom możliwość wykazania się - oczywiście najbardziej tym, którzy umieją śpiewać, czyli Beacie Buczek Żarneckiej i Bogdanowi Smagackiemu, którzy dostali największe role i doskonale dają sobie z nimi radę. Szymon Sędrowski i Grzegorz Wolf wymieltli i najbardziej rozbawili publiczność (oh, anioło-diabełek Wolf z tą fryzurą), Agata Moszumańska i Marta Kadłub oddały bardzo dobrze klimat piosenki Shimmy szuja - eh, Maciek Wizner za którym płakały wszystkie dziewczyny. I wiadomo, cała reszta i sceny ze spektakli wystawianych przez 20 lat Sceny Letniej - zdecydowanie mogę polecić spektakl. Tylko, naprawdę, ubierzcie się ciepło, bo potem przeziębienie murowane. Widoki za to...

3. W czasie deszczu dzieci się nudzą, recital Doroty Lulki - kawiarenka przy Scenie Letniej
No i znowu Scena Letnia! Tym razem nikt nie ryzykował niespodziewanego deszczu - plus nie było aż tyle osób żeby fatygować się na dużą scenę, można było zostać w kawiarence i wysłuchać znanych z poprzedniego dnia piosenek Kabaretu Starszych Panów, które Dorota Lulka nagrała ze swoimi Młodszymi Panami Dwoma, z którymi aktorka współpracuje od czasów Piaf po polsku.
I kontrabas oraz akordeon tak samo dobrze brzmią z repertuarem Piaf jak i z piosenkami kabaretowymi. Paweł A. Nowak i Maciej Sadowski są przeutalentowanymi muzykami, którzy świetnie dogadują się z Szefową, pani Dorota świetnie brzmi nawet tylko z dwoma instrumentami, jej głos jest tak zachwycający, a aktorsko też z piosenką sobie cudownie radzi - wiadomo, jedna z najlepszych aktorek teatralnych. Parę gadżetów, parę zmiany garderoby uzupełnia doskonale klimat recitalu. I głos Piotra Michalskiego w telefonie - tak, zdecydowanie żałuję, że chociaż słowa mu nie powiedziałam, a miałam go na wyciągnięcie ręki i przed, i po spektaklu. Pluję sobię w brodę, ale najwidoczniej jeszcze za bardzo mnie onieśmiela, jest za dobrym aktorem żebym mu mogła powiedzieć o tym. Zdecydowanie.
A na recitale pani Doroty Lulki - zdeydowanie warto iść. Na jakikolwiek. Byłam (i idę trzeci rok z rzędu w poniedziałek!) na Piaf po polsku, na recital z kwartetem Milonga Baltica z cudownymi tangami argentyńskimi i na W czasie deszczu dzieci się nudzą. I ani minuty nie żałuję i już, gnajcie kupić bilety!

4. Iza Lach, Filharmonia Kaszubska, Wejherowo
Z Wejherowem tak naprawdę łączy mnie tylko miejsce urodzenia (co zrobić, szpital w Wejherowie podobno jest bliżej Rumi niż ten w centrum Gdyni, przynajmniej tak się wydawało moim rodzicom 27 lat temu), jakoś nam nie jest po drodze. Mimo ładnej Kalwarii, mimo rynku z pomnikiem Wejhera, mimo opowieści znajomych o Filharmonii Kaszubskiej, o której mówili że ładna.
Ale Izę znam od 10 lat jeszcze z Myspace, potem to ona pierwsza opowiedziała o tym, że John Mayer jest na Twitterze, więc tam założyłam konto 7 lat temu, pamiętam jak na jej stronie na Facebooku miała 10 fanów i chciała wybrać skrót Frasierówna, jak wyszło Million - fenomenalna piosenka, koncert w Sfinxie w Sopocie, potem w Szekspirowskim. I dwa dni temu na Instagramie okazało się, że Iza ma koncert w Wejherowie. O przyzwoitej 19 godzinie. I było miejsce w trzecim rzędzie za 30 zł. Więc co ja miałam zrobić. Kupiłam bilet.
I nie żałuję absolutnie. Od czasu pierwszego koncertu Iza tak się wyrobiła, że głowa mała. Jak ona daje czadu. Uwielbiam jak żartuje na scenie (i sama się śmieje ze swoich żartów), jak fajny kontakt potrafi zdobyć nawet z zasiedziałą publiką, jak dobrze jej idzie, jak mimo szalonych przygód ze Snoop Doggiem to nadal ta świetna dziewczyna z Myspace i Twittera.
Jeśli jeszcze jakimś przypadkiem jej nie znacie, poszukajcie płyty Krzyk. Mistrzostwo. I tak, ona sama napisała piosenki. Z pomocą męża swojego, ale tak, to utalentowana bestia.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga