Salieri show

20:08

A raczej Teatr jednego Aktora, czyli Piotra Michalskiego.

Co to za rola. Co to za aktor.

Nie mam dużych zastrzeżeń co do poprzednich premier Teatru Miejskiego - Ożenić się nie mogę było dobre, nie narzekałam - ale Amadeusz należy do tych premier z gatunku wybitnych. Taką premierą było niewątpliwie Piaf kilka dobrych lat temu - nadal grają, w styczniu będzie powrót i płacz przy Non je ne regrette rien! - czy Idąc rakiem. Zawsze w tych spektaklach jest jedna osoba która prowadzi spektakl. Która zdecydowanie się wybija. Taką osobą w Amadeuszu jest grający Salieriego Piotr Michalski.

Tak, niewątpliwie Maciej Wizner wyrobił się tak, że kapelusze z głowy i zwłaszcza pod koniec reżyser dał mu pole do popisu. Strasznie żałuję, że nie byłam na premierze studenckiej, chciałam baaardzo zapytać reżysera co miał na myśli i czemu tak a nie inaczej poprowadził spektakl. Ale cały ciężar spektaklu spoczywa na Piotrze Michalskim.

Już przy Biesach pisałam, że Michalski dostaje role, które docenia się dopiero potem. Ciężkie to role - tak samo jest przy Żółtej Łodzi Podwodnej. Ale cały czas udowadnia on, że można mu zaufać. Można powierzyć mu takie role. Że Piotr Michalski wybitnym aktorem jest. I teraz, gdy dostał główną rolę, nie poboczne jak przy Ożenić się nie mogę, za które dostał nagrodę prezydenta Miasta, zasługuje na wszystkie peany pochwalne.
Ta jego intensywna gra.. Jego monologi. Jego wyrachowanie. Bardziej wierzyłam Salieriemu niż Mozartowi.
(Szymonie S, uważaj! Dla Ciebie będą zawsze serduszka, ale...:) )

Nie pierwszy raz w sumie wierzyłam bardziej Salieriemu niż Mozartowi. Musical francuski Mozart L'Opera Rock też przedstawiał konflikt Salieriego z Mozartem, a jako ten pierwszy świetnie grał Florent Mothe, ale jednak głównie na scenie był Mickaelangelo Loconte, czyli Mozart, ale Salieri tam też robił wrażenie.

Cały zespół i przygotowanie do niego zasługuje na oklaski. Na stojąco (tak, wstałam. Należało się!) Świetna scenografia i światło - jak to światło było genialnie ustawione w pewnych scenach. Efekt - milion. Choreografia urocza i nawet nikt się nie mylił. A to w Miejskim nie takie oczywiste. Jak to mówi dzisiejsza młodzież, Sztos. I ogień.

A, i w końcu zobaczyłam odremontowaną Dużą Scenę Miejskiego właśnie! Znaczy, krzesełek nadal brak, 7 rząd jest w chooooinkę daleko, bo to krzesła ustawione co dwa rzędy. Ale robi wrażenie. Jest o wiele ładniej, estetyczniej i ogólnie cudowniej niż przed remontem. Scena też chyba bardziej pasuje aktorom, tak przynajmniej z daleka mi się wydawało.

Także już. Rezerwujcie bilety. JUUUUŻ!

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga