Caly urok Muzycznego...

11:48

...poszedl w cholere przy spetaklu Kumernis.

Balam sie tego spektaklu. Bardzo. I mialam racje.
Po raz pierwszy z Teatru Muzycznego wyszlam wkurzona/zawiedziona i po raz pierwszy zalowalam ze wydalam pieniadze na spektakl teatralny.
Takie male wyrzuty mialam tez troche po Szwolozerach, Malym Ksieciu czy Joannie Szalonej Krolowej w Miejskim,ale wtedy zawsze cos ratowalo.
Teraz: tak, doceniam aktorow, ale sam spektakl tak bardzo mnie zniechecil, ze gdybym nie kochala Zlego i reszty spektakli, nie wrocilabym.

Nienawidze tak zwanego teatru nowoczesnego, ktory pod sztandarem pokazania glebokich emocji, problemow pozwala sobie na eksperymenty, na przekraczanie granic, na czasami sceny nie pozostawiajace wiele do wyobrazni,ktore niby maja jakis glebszy sens - ale ktore sa pokazane tak doslownie, albo tak daleko od granicy przyzwoitosci..
Albo po prostu od granicy tego co dobre w teatrze. Poczucie smaku, estetyki - brak.

Przyjaciolka mowi, ze ona znala taki teatr juz wczesniej, w glebi Polski. Ja w Gdyni chodze i kocham Teatr za taki jaki przedstawia. Z humorem, z pokazaniem emocji ale bez zbytniego przerysowania. Bez przekraczania granic.
A ja wyszlam i czulam ze to bylo za duzo. Plus bylo za glosno i za dlugo.

Znaczy nie zrozumcie mnie zle. Kocham dlugie spektakle gdy doceniam gre aktorow, przezywam emocje, bawie sie dobrze. Ale ten spektakl ma niesamowite dluzyzny. Niby kazde slowo powinno miec sens - nie ma.
A, jesli juz nie zniechecilam do pojscia, nie kupujcie biletow blisko. Bo jest zdecydowanie glosno. Za. Mimo ze instrumentow nie ma. Ale ekspresja aktorow, ich glosne spiewy... Tak, szacunek i tym podobne, ale w pewnych momentach mialam ochote zakryc uszy. Oczy tez.

To nie tak ze widze same wady, chociaz we wtorek wychodzac z teatru nic do mnie nie dochodzilo i naprawde wyszlam wkurzona. Nie, doceniam aktorow, bardzo mocno. Renia Goslawska aktorka kompletna jest. Dostala bardzo trudna role, najtrudniesjsza ze wszystkich, nawet glowna rola nie jest tak wymagajaca. Jest bolesna, widz cierpi z nia. I nie chce tego ogladac.
Swietna role maja tez Mateusz Deskiewicz i Wojciech Daniel - ten ostatni to juz wybijajacy sie adept Studium Wokalno Aktorskiego, ktory kiedys bedzie glownym solista, jestem pewna. Fajnie byloby go widziec juz w Notre Dame...:) Sa swietnymi narratorami.
Aktorow to w Muzycznym mamy swietnych.
Ale gdy sztuka jest taka a nie inna...

Tak, to byc moze tylko moje odczucia. Ale, drogi Teatrze Muzyczny, moze rzeczywiscie zyskacie nowych widzow,ktorzy beda zachwycac sie wizja i przeslaniem takich spektakli, ale jesli chcecie by wierni widzowie zostali,robcie nadal takie spektakle jak Ghost/Zly/Chlopi/Shrek/Spamalot, bo teatrow ktore robie spektakle nowoczesne jest wiele. A Wy jestescie jedyni w swoim rodzaju.


A, i znalazlam cytat z Jerzego Stuhra, ktory trafia mocno w punkt. I ktory popieram:
 Nadeszła epoka teatru, który estetycznie się ode mnie oddala. Nie podoba mi się to, co proponują młodzi reżyserzy, nie rozumiem zachwytów nad ich, często brutalnym, ordynarnym, krzykliwym i powierzchownym teatrem. I wcale nie rewolucyjnym. To, co oni robią, to dla mnie wyważanie otwartych drzwi. Mam wrażenie, że widziałem już to wszystko w latach 70. w teatrze studenckim i zachodnim. Ta plakatowość, fragmentaryczność i pastwienie się nad człowiekiem - to wszystko już było. Dlaczego ci młodzi wciąż opowiadają o biologii i intymności człowieka? Dlaczego tak bardzo go degradują, a nie próbują zrozumieć? To nie jest mój świat, nie rozumiem takiej jego wizji. Miałem taki bliski kontakt z młodymi, a jednak ich teatr już nie jest moim teatrem. Psychologia i poezja z teatru wyparowały, a ja ich potrzebuję. Chcę, żeby teatr mnie wzruszał, a współczesny teatr zwykle mnie przeraża.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga