Poniedzielnik - Kościół św. Jana Chrzciciela i brata Alberta - Chylonia.

20:48

Z racji tego że wieczór zajęty, odpuściłam jazdę dalej i wróciłam do parafii św Jana Chrzciciela na Chyloni.

Kościół w przeciwieństwie do poprzednich nie ma długiej historii. Blisko są kościoły Mikołaja i Przemienienia. Niby już w 1985 było poświęcenie krzyża i placu budowy, w 1986 po postawieniu kaplicy już odbywały tam się nabożeństwa, ale dopiero w 1999 było uroczyste poświęcenie budynku, a w 2000 przeniesiono odprawienie Mszy z kaplicy.

Kościół stoi najbliżej mojego gimnazjum i liceum, więc akurat na moje klasy tak trafiało, że uczyli mnie księża z tamtej parafii, nie mojego Mikołaja, i długo nie lubiłam tego kościoła. Po śmierci Jana Pawła II to tam zostaliśmy zaprowadzeni na Mszę, i pamiętam z tego pobytu, że mimo że był kwiecień, w kościele było zimno. Do dzisiaj tak myślę, ale już dziś polubiłam ten kościół.

U Mikołaja zaczęło mi przeszkadzać dużo rzeczy - w tym przedłużanie Mszy i naprawdę nudne, nic nie wnoszące do mojego życia kazania. U Jana Msza trwa góra 55 - a i tak to jest już max. A kazania trafiają w punkt! Ksiądz Piotr, który niestety nie wrócił po wakacjach do parafii, potrafił tak uderzyć w ciągu minuty. Na szczęście przyszedł ksiądz Łukasz - młody ksiądz na którego kazaniach nie potrafię się nie popłakać.

Wracając do samego kościoła - jest zimno. To nie Mikołaj z ogrzewaną posadzką, to surowy budynek. Na chórze, gdzie jest mało ludzi, cieplej niż na dole nie jest, zdecydowanie. Ale jeśli do kościoła chodzę na chór, znaczy że jestem u siebie.

Organistę da się przeżyć - młody chłopak macha czupryną i krótko, ale dość porządnie śpiewa. Ale jest też organistka. Znacie chociażby jedną piosenką zespołów które kiedyś nagrywały na kasetach i sprzedawały przed kościołem swoje nagrania? No, a la disco polo? Tak. Ona tak cały czas śpiewa. Pomooocyyy.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga