Moje Miasto pachnie listopadem

19:26

W sumie, to nie takie dziwne 24 października.
Wychodząc z pracy prawie w centrum, schodzę pod torami kolejki SKM. 5 lat jeździłam na uniwersytet, pół godziny na kampus, 42 minuty do centrum Miasta, które ma ponad 1000 lat, od mojego, 88-letniego Miejsca na Ziemi.
Schodzę na reprezentacyjną ulicę, dokładnie do centrum byłej wioski rybackiej, do Kolegiaty która jest jednym z najstarszych kościołów.
Zimno trochę szczypie w nos, ale da się jeszcze chodzić bez czapki. Da się wdychać to zimno, które odświeża powietrze. Które sprawia że można oddychać. Takie przejrzyste powietrze kocham w listopadzie.
Oprócz listopada czuję zapach książek z księgarni, z której tym razem uda mi się wyjść bez książek. Czuję zapach makaroników z najlepszej francuskiej kawiarenki, która mogła powstać. Czuć w powietrzu zapach morza i plaży, bez którego nie da się żyć. Czuć dyniową latte ze Starbucksa. Czuję zapach pączków z cukierni.
Czuję, że jestem u siebie.

Zostało mi powiedziane niedawno, że jestem jedną z niewielu osób, zaciekłych frankofilów, które nie chcą wyprowadzić się do Paryża.
Mogłabym, znam francuski, myślę, że poradziłabym sobie.
Mogłabym, ale nie chcę.
Kilka dni temu wróciłam stamtąd. Byłam w Mieście Świateł tydzień, po raz drugi, na długo wyczekiwany urlop.
Wrócę tam zapewne nie raz.
Mogłabym zostać w Paryżewie jeszcze tydzień czy dwa.
Ale ja mam swoje Miasto, którego rytm znam i kocham. Bez którego nie mogłabym długo żyć. Nie potrafiłabym.
Moje Miasto to Gdynia.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga