W Moim Mieście pachnie listopadem

19:09

 ...już od paru dni, dziś tylko wyszłam z domu na moment, i szybko wróciłam bo deszcz zaczął padać (a ja nie wzięłam mojego parasola z jednorożcem).

Nadal lubię ten zapach liści, deszczu, trochę w nim i zniczy. Nadal nie jest za zimno na czapkę i rękawiczki... no może na rękawiczki jednak też. 

Niektórych restauracji nie ma, pracuję nie w centrum - ale z domu się okazało parę lat temu że się da, więc zawsze i tak jest opcja zjazdu do centrum. 

Jedenaście lat temu zaczęłam kolejnego bloga w moim życiu. Bo zawsze przecież chciałam mieć miejsce w internecie by pisać, ale zawsze zapominałam hasła - do tego też bym zapomniała, ale na szczęście hasło google mam - a tu, ta MaGdynia została. 

Miał być rebranding, ale chyba wolę tak to zostawić, by na własnych zasadach mieć to miejsce. Że dziwnie to brzmi jak piszę głównie o teatrze? Nie, bo w Gdyni przecież jest teatr-matka, dom na Zatybrzu, dom w Cintrze czy Lipcach. Zatybrze, bo rok od premiery Quo Vadis wpadło do tych z wynikiem dwucyfrowym. Bo teraz to już nie ma sensu pisać, ale to jak ten spektakl pracuje, jak Paweł Muranowski mnie zachwyca tym pełnowymiarowym Winnicjuszem, jak Pieśń funeralna sprawia że parują mi okulary, jak Ligia, Eunice, Akte czy Poppea są o wiele bardziej barwnymi postaciami niż u Sienkiewicza i zasługa w tym i Reżysera i Aktorek. Że mnie gilgocze mózg za każdym razem ten motyw Fosse'a w Balu u Nerona w muzyce i choreografii. 

Jak co roku w tym okresie, tym razem trochę później, czeka dyplom SWA. Pamiętam jak pisałam w rocznicowych o Murach Jerycha czy Once on this island, dziś próbuję zdobyć bilety i dojechać by zobaczyć tych zdolnych ludzi w kolejnych teatrach. I nie mogę się doczekać na dyplom tegoroczny, Waznoznice, o Kaszubach. No bo Gdynia jest kaszubska, jo. 

I nic się nie zmienia: może i bym mogła, ale nie chcę mieszkać z dala od teatru, morza, tego miasta. 

W moim Mieście pachnie listopadem, a moje Miasto to Gdynia.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga