#TourDeMuzyczne Część Druga

18:55

Moje postanowienie noworoczne nie odpuszcza - przeciwnie! Koniec maja i cały czerwiec spędziłam w pociągach i na musicalach w kolejnych miastach. I teraz, w weekendy wakacyjne mi dziwnie siedzieć w domu.. a niby bardziej by były ewidentne wyjazdy...

1.
Jekyll & Hyde, Teatr Muzyczny Poznań

Mam trochę problem z tym musicalem.
Znaczy, od plusów: Muzyczny w Poznaniu polubiłam strasznie (zresztą, jeszcze w tym zestawieniu się pojawi jeszcze raz), sam Poznań też. Uważam, że mają świetny zespół (i tanie dobre wino) i świetnie przygotowane programy i płyty - tak chciałabym w Gdyni żeby było.
Tylko że sam Jekyll & Hyde jest musicalem przeraźliwie wzniosłym... a co mi tam, napiszę to: patetycznym. No parę ballad zniosę, dobrze zrównoważone ze scenami energetycznymi, z tempem. Ale z Jekylla zapamiętałam tylko jedną scenę na początku II aktu zespołową "Zbrodnia zbrodnia", która miała szybsze tempo, i ewentualnie scenę ze Spiderem Łukaszem Brzezińskim - a tak to.. Emma była postacią jednowymiarową - tak jest napisana, to absolutnie nie zarzut do Ewy Łobaczewskiej - iskrę trochę próbowała wydobyć Lucy - fantastyczna Monika Bestecka. Wszyscy mi mówią, że musze pojechać do Chorzowa na J&H z Januszem Krucińskim - plany są, patrząc na repertuar pewnie na 2018 rok się przeciągnie Tour De Muzyczne - ale jak dla mnie Damian Aleksander świetnie się spisał.
Tylko że.. sama forma musicalu mnie nie podbiła.

2.
Cats the musical, West End, Torwar Warszawa

Teatrem Torwar nie jest i no kuźwa to największy zarzut. Bo kupiłam bilet na Koty jak tylko zostało ogłoszone na Eventimie, że w Warszawie będzie przystanek trasy westendowskiej ekipy z musicalem Cats po angielsku. I kupiłam ten bilet w sektorze tuż przy scenie z boku - no bo nawet jeśli ograniczona widoczność to blisko, bo tak naprawdę sam musical jest nudny - no bo co tam się dzieje, taka prawda, nigdy w życiu nie polecałabym ludziom dopiero zaczynającym przygodę z musicalem Kotów na początek - ale kostiumy, makijaż, scenografia.. Ale się okazało, że niewystarczająco dużo biletów się sprzedało - musical po angielsku, poza tym Torwar jest duży - więc mój sektor zamknęli, przesunęli scenę w głąb i ludzi usadzili na miejscach naprzeciwko sceny trochę z boku. Co mi z tego że widziałam niby całą scenę, ale tak naprawdę nie bo mam słaby wzrok i mrużyłam oczy, i co mi z tego skoro nie widziałam makijażu, ledwo kostiumy?
Niestety, rzutowało to - i przeraźliwie niewygodne krzesełka - na cały odbiór. Plus pani przede mną która nagrywała - jasne, to nie był teatr, ale zostało powiedziane że nie wolno nagrywać.
Plus ja jestem serio spaczona Baduszkową, bo uważałam na przykład że Macavity to lepszy byłby na przykład Sebastian Wisłocki, a Rum Tum Tugger Maciek Podgórzak. Grizabella była super za to, ale Maja Gadzińska też pięknie śpiewa Pamięć.
Spaczona jestem, bo znajomym musicalowym się podobało i byli zachwyceni.

3.
Cohen Nohavica - Studio Buffo.
Znowu mam problem - tym razem z samym teatrem. Najgorsza sala na jakiej byłam. I wino w plastikowym kubeczku! (ważna kwestia)
Sam Cohen Nohavica to był mój bardzo spontaniczny wypad - wieczór wolny w Warszawie przed wyjazdem do Wrocławia - a w obsadzie zobaczyłam Dariusza Siastacza. Od Kontrabasisty Dariusza Siastacza na małej scenie Teatru Miejskiego lat około 12 temu zaczęła się moja miłość do teatru, każda okazja do zobaczenia go na scenie jest na wagę złota więc ja byłam zadowolona z braku Piotra Machalicy. Chciałam zobaczyć Arka Kłusowskiego na scenie i ciutkę mi opadła szczęka jak piękny ten chłopak ma głos - a jego wykonanie Everybody knows - Każdy o tym wie - było najlepszym momentem spektaklu.
I teksty Cohena przeplatane z tekstami Nohavicy sprawiają że można się zamyślić. I zasłuchać. I się pośmiać.

4.
Nine - Teatr Capitol Wrocław.
Największe rozczarowanie. Może za dużo oczekiwałam? Chciałam żeby Capitol, o którym tyle dobrego słyszałam, mnie zachwycił.
I tak, budynek - przepiękny. Wino - przedobre (jak już pisałam, to ważna kwestia). Organizacja miejsca w czasie antraktu - boska.
Sam musical - zero zachwytów. Absolutnie zero. Ani pod kwestią realizacji - nie zrozumiałam pomysłów biegania - bo tam choreografii nie było w większości-  spokojnie I akt mógłby być skrócony o 15-20 minut, nie ratowali tego aktorzy, którzy ani nie porwali grą aktorską, ani nie mieli aż tak czystych głosów. Nie wiem, trafiłam na chyba bardzo zły dzień i zaczęłam się bać o październikową premierę poznańską. Ale podobno Poznań robi inną wersję Nine. No oby, plus zespół chyba bardziej utalentowany/zmotywowany..

5.
Tuwim dla dorosłych - Nova Scena - Teatr Roma
Po naprawdę średnim Mamma Mia ciutciut zraziłam się do Romy, ale chciałam wrócić na Pięć ostanich lat. Tylko że Pięć ostatnich lat teatr grał w weekend żegnający Mamma Mię, a jakoś tak zostałam namówiona na ostatni Mamma Mia, więc pojechałam sobie na Tuwima dla dorosłych.
I ojej, jaki to był dobry pomysł. Najdroższe wino (WAŻNA KWESTIA) nie przesłoniło fantastycznego spektaklu. Świetny pomysł na realizację, przefantastyczni aktorzy - wszyscy, świetny Arkadiusz Brykalski, boska Anna Sroka Hryń - z bajecznymi aranżacjami, plus medley z Balu w operze z muzyką Możdżera, który mi przeraźliwie uświadomił, że odkładając Bal w gdyńskim Muzycznym "na następny sezon", po którym zrzucili z repertuaru, zrobiłam głupotę życia parę lat temu. Dobrze że chociaż Złego udało mi się zobaczyć w tym jednym sezonie..

6.
Madagaskar - Teatr Muzyczny Poznań.
I jest on, drugi raz w zestawieniu, trzeci raz w sezonie. Na pewno nie ostatni, bo naprawdę ekipa jest super - tylko już nigdy więcej na balkonie - za daleko!
A Madagaskar jest tak fajny, z dużą ilością mrugnięć do dorosłych - jasne, elementy dla dzieciaków są, ale ja Madagaskar bym zaliczyła jako jednak musical dla starszych widzów - z fajnymi aktorami i kostiumami i energią. Wyginałam śmiało ciało!

7.
Mamma Mia - Teatr Muzyczny Roma
Noooooooooooo tak, wiem co pisałam w lutym. No ale pożegnania w Romie są huczne i zielony spektakl (oprócz wątku bliźniaczek, w którym się pogubiły i dziewczyny, i my wszyscy) był tak z trzy razy lepszy od spektaklu lutowego na którym byłam. Nadal twierdzę, że lepiej się bawię na Grease, ale zobaczenie Janusza Krucińskiego jako nie-Quasimodo było zadziwiająco miłe, Ewa Lachowicz jako staruszka skradła całe show - i jest przenajmilsza - fajnie było chwilkę pogadać z Alicją Piotrowską - i złapać przyszłą gwiazdę Romy Phebusa Przemka Zubowicza i w końcu na żywo z nim pogadać i to nie był tak zły wyjazd jaki myślałam że będzie.

8.
Crazy for You - Opera na Zamku, Szczecin
Przyznaję: chciałyśmy inną obsadę. Kupując parę miesięcy temu bilety, chciałam zobaczyć Tomasza Bacajewskiego, a Iza Martę Wiejak, a trafiłyśmy na Anastazję Simińską i Karola Drozda.
I teraz sobie nie wyobrażam innej obsady, bo oboje byli fantastyczni. Zresztą, jaki to jest uroczy musical, ile humoru, ile tańca, ile stepu, jaka fajna atmosfera. Właśnie takiej rozrywki szukam w musicalach. Takiej mieszanki trochę wzruszenia i zabawy. Plus trafiłyśmy na reżysera przedstawienia (i gdyńskiego Tuwima dla Dorosłych, którego kooooocham) Jerzego Jana Połońskiego w roli Beli Zanglera i to był świetny wieczór. Obok Rampowego JChS najlepszy spektakl tego półrocza.

9.
Jazda na zamek - Musical Krzyżacki - Teatr Jaracza Olsztyn
Tomek Valldal Czarnecki jest szalony. Zrobić musical na scenie teatru dramatycznego? Z obsadą, która na co dzień nie śpiewa i nie tańczy(no, oprócz Agnieszki Castellanos-Pawlak z fantastycznej dylogii Tango Nuevo/Tango 3001)? Na naprawdę małej scenie? O KRZYŻAKACH?
Zrobił. Wyreżyserował. Michał Cyran zrobił choreografię. Paulina Grochowska przygotowała wokalnie. Szymon Jachimek napisał tekst. Tomasz Krezymon napisał muzykę. Monika Wójcik przygotowała scenografię i kostiumy.
I się kurcze udało! Jazda na zamek plasuje się albo na podium- albo tuż za, nie wiem czy Zakonnicę wrzucić na podium - 2017 roku w kraju. Tak umiejętnie pokierować aktorami, żeby zamaskować niedociągnięcia, żeby dobrze się bawić, żeby podpasować trochę tekst do regionu (rdzenni mieszkańcy Warmii rozumieli lepiej tytuły książek w bibliotece zamku). Znaczy tak: żarty Szymona Jachimka trochę już znam - "takiego wała jak Warmia cała a nawet Warmie dwie!" - i ciągle śmieszą - choreo Michała rozpoznam spod pół przymkniętych powiek - coś jest w tych ruchach, że jest charakterystycznie, nie wiem co, ale jest.
Każda z postaci ma swoje momenty, najbardziej do serduszka wpadają Krzyżacy Alfred i Gotfryd - trochę stereotypowi a jednak nie - i Mistrz Ulriszek- trochę Mistrz, trochę woźny!- pijany Mikołaj Kopernik, aktorzy-lalkarze to kolejny poziom żartu i puszczenie oka do tych, którzy znają edukację Tomka Valldala Czarneckiego - a Andrzej i Bodżenka (i Mira) z Warmów to małe perełki. No i super wpadające w ucho piosenki. Czysta rozrywka.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga