Wśród nas byli artyści w budowaniu torów kapslowych

09:35

Ojciec Ignacy Koszałka jest misjonarzem werbistą pracującym w Ekwadorze. Pochodzi on z naszej parafii, jego prymicje uświetniał po raz pierwszy nasz chór parafialny. Nam opowiedział o swoich wakacjach.

-Jak wyglądały dla Ojca wakacje, gdy był Ojciec dzieckiem?
-Jak tylko kończył się rok szkolny, wyjeżdżaliśmy w rodzinne strony na wieś na Kaszuby. Spędzaliśmy tam tak zwane "czynne wakacje". Pilnowaliśmy zwierząt, pomagaliśmy przy sianokosach, przy pracach domowych - ogólnie przy gospodarstwie. Na pewno nie nudziliśmy się.
-Czyli nie odpoczywał Ojciec w Chyloni?
-Nie, jak tylko kończyliśmy 5-6 lat, jeździliśmy tam. W Chyloni zostawała tylko mama z najmłodszymi dziećmi.
-Nie wie więc Ojciec jak wyglądały wakacje w naszej parafii?
-Mieszkaliśmy przy "placu fabryki wielkiej płyty", gdy tu się przeprowadziliśmy to był 1967 rok! Było bardzo mało miejsca na zabawę, na dobre spędzenie wakacji.
-Nie było jeszcze Parku Kilońskiego..
-Wejherowska, na której mieszkaliśmy i do dziś moi rodzice mieszkają, nie była jeszcze ulicą asfaltową, wszędzie były pola, bloki przy Wiejskiej dopiero powstawały. Także nie było, gdzie się bawić, gdzie spędzać wolny czas.
-Jednak jakoś chyba trzeba było spędzać wolny czas...Co Ojciec robił w wolnym czasie?
-Jak już mówiłem, Wejherowska nie była ulicą asfaltową, więc można było się bawić na piasku. Naszą najpopularniejszą zabawą były wyścigi kapslowe. W naszej dzielnicy, wsród moich kolegów, byli artyści w budowaniu torów. 
-Czyli były wyścigi pokoju.
-Tak jest. Po kapsle wybieraliśmy się do wagonowni, która była przy stacji. Można było w wagonach WARS-u znaleźć prawdziwe skarby, kapsle po zagranicznych piwach nawet! Im bardziej egzotyczne, tym większa wartość wyścigu. Radeberger, Pilsner, piwa czeskie, piwa niemieckie - duża wartość kapsli.
-Mówił Ojciec, że było mało miejsca do zabawy, czyli nie było boisk.
-Nie było, było bardzo mało, ale oczywiście że graliśmy pomiędzy blokami. Ile okien się potukło w czasie naszej gry..
-A jak spędzał Ojciec czas wolny w domu?
-W domu trzymaliśmy się zasady, że najpierw obowiązek, potem przyjemność. Czyli jak wracaliśmy ze szkoły, trzeba było odrobić lekcje, pomóć w domu, potem można było się bawić. W 1969 roku zostałem ministrantem w naszej parafii, też wtedy miałem więcej obowiązków. Jednak, gdy mieliśmy już czas wolny w domu, oglądaliśmy bajki na przeźroczach. 
-A jak w Ekwadorze, gdzie Ojciec pracuje, dzieci spędzają czas wolny?
-Ja pracuję akurat na terenach wiejskich, gdzie dzieci mają mało wolnego czasu. Gdy wracają ze szkoły, pomagają rodzicom w domu, w gospodarstwach. W miastach dzieciństwo wygląda tak jak u nas. Czyli jest owszem, więcej miejsca do zabawy, są boiska, ale jest też większa przestępczość. Bandy młodzieżowe kradną, włóczą się po ulicach. Już dzieci 13-14 letnie do nich wstępują. Dzieciaki też spędzają dużo czasu przed komputerem, przed telewizorem. Naśladują rodziców, w szkole tematem są perypetie bohaterów telenowel, dzieci mówią tak jak mówią bohaterowie. Najgorsze są jednak japońskie kreskówki, na których dzieci niestety za bardzo się wzorują. Chcą naśladować bohatera, który gdy skacze, walczy, podnosi się bez śladu żadnego zadrapania.
-A dzieci niestety nie wiedzą, że to tylko fikcja.
-Nie, i potem zdarzają się tragedie, że dziecko wyskakuje z okna, bo chce być jak jego idol, i ma potem połamane ręce.
-A jak Ojciec odpoczywa? Wiele osób by pomyślało, że Ekwador to dobre miejsce na odpoczynek, że jest Ojciec cały czas na wakacjach, ale bycie misjonarzem to ciężka praca.
-W tej chwili pracuję w górach i pracuję w szkole katolickiej, więc bardzo dużo czasu zajmuję mi dojechanie do szkoły i z powrotem, więc odpoczywam jak wracam do siebie. Acz wtedy też mam obowiązki, jestem też kapelanem u sióstr karmelitanek. Najbardziej odpoczywam, jak wracam tu, do Gdyni, do Chyloni, do rodziców. To nadal mój dom, nadal wracam do siebie, dopóki są rodzice. Jak już jeżdżę do rodzeństwa, jest inaczej, ale tu nadal jest dom rodzinny.
-Komu Ojciec kibicował na Euro2012? 
-Powinnien być patriotą, ale kibicowałem reprezentacji Hiszpanii. Bardzo lubię ten futbol. Od 1974 roku też chodziłem na mecze Arki Gdynia, teraz to utrudnione, gdyż liga polskiej piłki nożnej chce mieć dane wszystkich kibiców.
-Ze względów bezpieczeństwa.
-Tak, ale na całym świecie zdarzają się konfrontacje kibiców różnych drużyn, a u nas, gdy była milicja, takie "burdy" były prowokowane w większości. Agresja rodzi się ze słabości psychicznej. Dzieciaki za wcześnie są rzucane do prawdziwego świata, już w wieku 6 lat mają iść do szkoły, 5 lat do przedszkola. A akurat wtedy są najbardziej podatne na wpływy innych osób, na to co pokazuje się w telewizji, na inne dzieci. Dlatego potem, nie potrafiąć radzić sobie ze światem, są agresywne, muszą się gdzieś wyładować. 
-Wracając do Ekwadoru, na pewno Ojciec widzi, w co dzieci się bawią na przerwach na przykład. Wymieniają może karteczki, Pokemony, tak jak dzieci u nas?
-Pokemony na pewno, japońskie kreskówki, jak już wspomniałem, są bardzo popularne. Widzę, jak dzieci bawią się kulkami szklanymi - nie wiem jakie są zasady, ale pewnie wymieniają się nimi, grają nimi. Mają też bączek na sznurki, który też sprawia im radochę. W siatkówkę trzyosobową grają, bo jest mało miejsca, w indofutbol, czyli gra mniej graczy niż w zwykłą piłkę nożną. Ja też czasami gram w indofutbol, jak wracam do wioski, z dzieciakami, z dorosłymi czasami..
-Czy jest miejsce na świecie, gdzie Ojciec podróżował i chciałby wrócić?
-Na pewno chętniej podróżowałbym, gdyby podróże były tańsze, tak są drogie i teraz jeżdżę/latam, gdy muszę. Jednak ostatnio, dzięki uprzejmości znajomych, byłem na Galapagos. To magiczne miejsce, chce się tam wrócić i spędzić więcej czasu. Jednak tu, do Gdyni, z chęcią wracam.
-A jakby były pieniądze, gdzie Ojciec by pojechał?
-Może do Izraela, żeby kształcić się dalej, tak na dłużej, nie tylko żeby zwiedzać, czy po prostu pojechać.
-Jeszcze na koniec pytanie, jak to się stało, że Ojciec został misjonarzem?
-Trudno mi powiedzieć, kiedy był ten decydujący moment. Może wtedy gdy mój daleki kuzyn, który pokazał nam przeźrocza z Afryki, gdy miałem 6 lat? Od małego chłopca chciałem wyjechać, być misjonarzem w dalekim kraju.
-Dziękuję Ojcu za rozmowę!

Wywiad przeprowadziła Małgorzata Pietrzak


Wywiad ukazał się w trzecim numerze gazetki parafii św Mikołaja w Gdyni we wrześniu 2012 roku

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga