Trzynastolatka spełniła swoje marzenie, czyli sopockie historie...!

14:48


Gdyby nie Sopot 2002, nie pisałabym bloga. Nie miałabym swojej pracy. Tam moja fascynacja Garou, językiem francuskim, muzyką francuskojęzyczną się zaczęła. Może później, jako 13-latka, znalazłabym innych idoli, ale jednak taką osobą został Garou. Jego muzyka naprawdę pomagała w wielu ciężkich momentach życia. Stand Up to piosenka mojego życia.
Dlatego, skoro Opera Leśna jest 15 minut SKM-ką (i potem 25 minut piechotą) od mojego domu, historia musiała się powtórzyć. 
Bo w lutym 2014 Garou po wielu latach przyjechał na warszawski koncert, ale tam się nie udało z nim spotkać. Ale w sierpniu 2014... 

Dziewczyny z fanclubu - najlepsze Paulina, Sandra, zwłaszcza Agu (chapeau bas!) próbowały załatwić spotkanie przed recitalem - bo wiedziałyśmy, że to nie będzie półtoragodzinny koncert, że zaśpiewa może 5 piosenek i pójdzie. I naprawdę - szacun dla uporu Agu - dzięki Universalowi i menadżerowi, oraz samemu Garou - udało się dzień wcześniej potwierdzić, że tak, spotkanie się odbędzie. I mi, której nie udało się załapać na spotkanie w Warszawie, też się uda.

Nie wiedziałam czy się cieszyć, jak zareagować. 12 lat oczekiwania mogą sfrustrować, mogą sprawić, że wątpi się czy kiedykolwiek się uda. Taka wielka 'miłość', 'fascynacja' jaką nadal obserwuje u innych dziewczyn, już przeminęła. Został sentyment, została wielka chęć powiedzenia 'dziękuję'.
I wiecie co - udało się.


Na tym zdjęciu mówię mu, że nie jestem pewna swojego francuskiego, dlatego chciałam po angielsku :)

13-latka we mnie chciała skakać, rzucić się na szyję i zamilknąć w zachwycie, ale 25-latka się rozgadała, chcąc podziękować za muzykę, za pracę, za przyjaciół Artyście (no tak, jednak przez duże A) i chcąc zobaczyć ten właśnie uśmiech. I zobaczyła. A jak się obie - i 13-latka, i 25-latka - ucieszyły, jak on powiedział "Merci a toi!".



Cieszę się że to spotkanie się udało,że też inne dziewczyny - zwłaszcza Joasia cudowna, no i Crazy girl from Casino, czyli Sandi - zobaczyły się z nim i mają swoje zdjęcia. Dlatego - jeszcze raz wielkie dzięki Agu. Serio. Bo się należy. 
Sam recital - też był fajny. Krótki, ale hej, nie można narzekać na telewizyjne warunki. 

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga