Bez tytułu

21:52

Teoretycznie się nie da. Praktycznie: spróbuję.

Kanapa. I tylko kanapa. Dwójka aktorów trójmiejskich: aktorka Teatru Wybrzeże Monika Chomicka, i aktor Muzycznego grający w monodramie Być jak Charlie Chaplin Mateusz Deskiewicz w tej oszczędnej scenografii prowadzą jednoaktówkę Ingmara Villqista, polskiego dramatopisarza Jarosława Świerszcza, byłego dyrektora Wybrzeża i gdyńskiego Miejskiego w reżyserii Adama Nalepy.
Spotkanie po latach matki i syna, który wyjechał z małego morskiego miasteczka do miasta, bo "Ja wiedziałem, że jak tam zostanę... To się stanie coś bardzo, bardzo złego. Ale stało się tutaj... Bo jak ktoś się czegoś boi, to boi się wszędzie."
I stało się. Chłopak zachorował. Na co? Wszystko wyjaśnia się w jego reakcjach, nie musi być powiedziane. Dopiero jednak gdy jego stan jest ostateczny decyduje się na telefon. I matka przyjeżdża. Próbując zrozumieć. Pomóc. A wystarczy po prostu być.

Duża część sztuki opiera się na ciszy, na niewypowiedzianych słowach, ale te wypowiedziane mają moc, każde słowo jest ważne, nawet jeśli czasami się tak nie wydaje. Tekst, wypowiedziany w takiej a nie innej sytuacji, jest hipnotyzujący. Może to też kwestia małej sali Teatru Boto, ale każde slowo brzmiało i widać było, że jest przemyślane.
Zdecydowanie muszę dorwać teksty innych sztuk Vilquista.
A to, że sztuka nazywa się Bez Tytułu? Słusznie. Każdy inny tytuł byłby sugerujący. A ten - ma sens.

Mateusz Deskiewicz jest przejmujący. Gra tak intensywnie, jak nikt nie spodziewa się po aktorach Muzycznego, a zdecydowanie, oni oprócz tego że śpiewają i tańczą, potrafią grać aktorsko. Doskonale pokazują to ich solowe projekty, doskonale pokazuje to Mateusz od Charliego. Tak naprawdę nie wstając, ba, nawet nie ruszając się - poza jednym momentem - z kanapy potrafi przekazać emocje w głosie, w mimice twarzy, w zaciśniętych pięściach, gdy walczy ze swoją chorobą. Znowu - jak w Charliem - to zupełnie inny rodzaj gry niż w scenach zbiorowych Muzycznego. To scena kameralna, blisko publiki, która siedzi zafascynowana i znowu, tym razem tylko w myślach, bo nie chce zakłócić ciszy i intensywności, mówi sobie: fenomenalny. Ależ on jest fenomenalny.

Monika Chomicka była fascynująca w roli matki. Emocje, które przekazywała przez ciszę, przez sylwetkę, przez oszczędne gesty, przejmowały do głębi. Troska matki o Jerga, jej bezradność, jej chęć pomocy - krótko mówiąc, miłość - do syna - jej się wierzyło. Nie wiem jak inaczej opisać jej grę. Chyba tyle,że muszę zacząć jeździć na spektakle Teatru Wybrzeże, żeby bardziej poznać aktorkę.

A Wam radzę zdecydowanie śledzić strony Teatru Boto na Facebooku, bo to scena teatralna, która w Trójmieście będzie się liczyć coraz bardziej. Tango 3001 było cudowne, Bez tytułu jest przejmujące. Oby tak dalej.
Foto: Iza Rogulska


*właśnie zrobiłam duży facepalm na swoje ogarnięcie. Dziwiłam się, że Dariusz Szymaniak, aktor Miejskiego, świetny Pisarz z Idąc rakiem czy Dromio z Komedii Omyłek, był na premierze. (Taaak, tak, powiedziałam mu,że uwielbiam zespół Miejskiego, że byłam dwa razy na Komedii Omyłek. No co. Miałam nie wykorzystać tego?) No to się teraz dowiedziałam dlaczego. Monika Chomicka to jego żona. Nie ma to jak orientowanie się w koligacjach rodzinnych aktorów trójmiejskich teatrów. Brawo Gosia.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga