Kolejne cekiny, kolejne pióra… czyli Sylwester w Muzycznym 2019/2020

00:43

Zanim może zacznę : to był mój szósty Koncert Sylwestrowy na godzinę 17. Pierwszy raz byłam już/dopiero w 2014, gdy zaczęłam sama zarabiać i kupować, już nie za stypendium, tylko pieniądze z pracy zarobkowej, bilety na koncert. Znałam już mniej więcej zespół, bo chodziłam od czasu do czasu na spektakle, byłam na Korwinaliach pół roku wcześniej. Doskonale wiem, ile bilety kosztują - chociaż absolutnie nie pamiętam o ile tańszy był wtedy, bo na pewno wtedy w loży było zdecydowanie taniej, zarabiałam mniej niż dziś a jednak wydałam kasę.


Już dwa lata temu, a w zeszłym roku w ogóle, zauważyłam schemat, który można zauważyć bez problemu. Bo przecież to jednak ten sam Koncert Sylwestrowy. Bardzo podobna publika. 
Zawsze były powtórki. Pamiętam że dwa lata pod rząd był Kałasznikow - na wozie z Chłopów Krzysztof Wojciechowski z ekstra wąsem i z bębnem, impreza na cały teatr. Jubileuszowy, według mnie najlepszy od dziś, gdy zaczęłam szperać, okazał się być mocno powtórzony, a bardziej odświeżony, sprzed 10 lat, czyli na 50-lecie. I dlatego, im bardziej teraz o tym myślę, powtórki - które mnie bolały po trzech koncertach - już mi mniej przeszkadzają.
Tak, trzy razy. Na generalnej, na 17… i po raz pierwszy w tym roku na 21. bo moje przyjaciółki ukochane, które przyjechały na ten koncert z Katowic, bo teatr o 9 rano wrzucił parę miejsc w drugim rzędzie amfi. Za 280 zł, ale co tam. Ostatni wydatek w 2019!

To może być spoiler do dalszej części tekstu, ale - tak, podobało mi się.

Mimo że…
Nie było aż tak dużo musicalu jak co roku.
Już w zeszłym roku było mniej, bo była Rewia Piosenki, w tym roku wybrane podobno w zeszłym roku Lata 60 i Latino.
Piszę podobno - bo ja tej karteczki do głosowania nie widziałam. Zresztą, nie wiem na co bym zagłosowała, bo teatr niedawno wrzucił kartę na media społecznościowe. I nie wiem czy zagłosowałabym na piosenkę francuską - mimo że Krzysztof Kowalski i Alicja Piotrowska pięknie zaśpiewali Et si tu n'existait pas, to jednak mam ciarki co mogliby wrzucić i jaki akcent parę osób mogłoby mieć. Z latino przynajmniej do El Condor Pasa zatrudnili Luisa, Iga pięknie już kolejny rok zaśpiewała Besame mucho, a Coraz espinado też poszło. Ale z francuskim… i te potencjalne żarty. Kiedyś pewnie będzie i… Nie. Jeśli wybrnęli z lat 60 i latino w taki sposób - to źle nie będzie. Oby.
A musical jest - dwa numery z Hairspraya który rozgrywa się w latach 60, i numer finałowy - medley przebojów (wprawdzie bardziej popowych) ale z Moulin Rouge. Wybuchowy, błyszczący, cekinowy. I z piórami. Z perfekcją wyśrubowany przez Michała Cyrana, który odpowiadał za choreografię też przynajmniej w La isla bonita. Ja już kiedyś pisałam - uwielbiam i widzę czasami to co charakterystyczne u Michała. Czyli pióra. Ewidentnie.

Lata 60
Czy coś bym skróciła? Na szczęście okazało się, że nie trzeba było, bo Kuba po prostu skrócił dwa żarty, i przerwa trwało po bożemu 15 minut nie 35, więc dało się nawet koncert o 21 skończyć 7 minut przed północą.
-Hersprej czyli Rakiety bez peruk, świetny Marcin Słabowski i urocza Agata Walczak.
-piękny tribute, wybaczcie za anglicyzm - hołd dla Danuty Baduszkowej i powrót do stepu, czyli Kuba Brucheiser i zespół w Raindrops keep falling on my head. Znowu - za każdym razem mi szczęka opada i bardzo biję pokłony gdy mogą się uśmiechać, tańczyć i jeszcze śpiewać. Anything goes Izy Pawletko do dziś mi siedzi w głowie - dzięki Bogu mam to nagrane, bo zrobili to też na Gali Sportu.
-przecudne trzy wersje Dwóch serduszek z Zimnej Wojny. Maja śpiewem białym jak z Chłopów/PPA - nawet strojem przypominająca ten z Sarajewo - folkowy zespół i Kasia Wojasińska łamiąca po raz pierwszy w tym koncercie moje serduszko.
-medley z Wojny Domowej, następnie Medley z Warszawskich Podwórek, medley Big Beat i Medley Czerwone Gitary. Wrzucam te Medleye, tfu, przepraszam panie Marku z zeszłego roku - składanki - razem, bo w każdym z nich ważny jest zespół. I jednym z moich przemyśleń z tego Sylwestra jest to, że został ten koncert postawiony na zespół. Są soliści, i owszem, ale najbardziej tym razem liczyły się choreografie - być może wydaje mi się, ale w tym roku było ich więcej - i ludzie współpracujący ze sobą.
Czy chciałabym więcej solówek? Lubię parę głosów, których nie słyszałam w tym roku osobno, ale z drugiej strony dostałam tych co kocham - o tym za chwilunię - i doceniam jak ten zespół współpracuje i kocham jak świetnie brzmią i wyglądają razem. Napiszę tylko, że Julia Polakowska jest prześliczną wiolonczelistką - a wokaliza Sandry to miód na uszy-, duet Oli Meller i Rafała Ostrowskiego w Niedziela będzie dla nas to tak zwane goals, a obrazki/emotikonki w Historia jednej znajomości - zwłaszcza piesek pomocniczny, sprawdźcie sami w emotkach iphone… - sprawił kolejny wybuch śmiechu,
-wrzuciłabym do poprzedniego podpunktu Dwudziestolatki, ale Dwudziestolatki na sam koniec dostają Anię Czarniecką z Mira-artu przy balkoniku, a jej szpagat w powietrzu zasługuje na osobny podpunkt.
-w Jesteśmy na wczasach solówkę ma albo Mateusz Deskiewicz - którego, jak wszyscy doskonale wiedzą, bardzo lubię, i może mi spokojnie wyskakiwać z lodówki, i być w każdym numerze i robi to wspaniale, - albo Paweł Sikora. Sikora ma solówkę! Paweł odpowiada za kostiumy - PIÓRA - ale od jego dyplomów - zwłaszcza piosenki aktorskiej z Marleny Dietrich czy wcześniej ich Abbowego Jazzu - bardzo lubię jego głos. No i dostał. No i więcej Pawła teraz proszę.
-Kochać w wykonaniu Aleksa Perskiego mnie w tym roku tak bardzo nie zachwyciło jak zeszłoroczny duet pana Alka i Sylwii Wąsik, ale za to nawiązanie strojem i choreografii z oryginalnego teledysku w wykonaniu najpierw Sary i Krzysztofa Dzwoniarskiego, a potem reszty tańczącej - bo nie wiem czy studentów mogę uznać za legitny balet Muzycznego - muszę wspomnieć.
Właśnie. Mamy*/Jest chyba problem z baletem. Ale to chyba rozkmina na inny temat.
*mamy to taki skrót, bo bardzo lubię ten zespół.
-w Wala Twist - tak jak trochę w Breakoucie - najważniejsze są Panie z Muzycznego. I są cudne, i pięknie śpiewają, Monika Raszke jest fajnym psem Łajką, a Szymon Sztukowski panem Twardowskim. Tylko kto tam był Walą? A, i odliczanie Saszy - Sasza jak zwykle po warunkach.. Ale czekajcie. Teraz mi przyszło do głowy. Sasza jako Jelcyn bądź Putin i Samantha. NA KONFERANSJERKĘ.
-doszliśmy do najważniejszego punktu. Który dwa razy mnie wywalił z butów. Za pierwszym razem po wyjściu na przerwę czułam się rozbita, bo serce mi wywaliło w kosmos, i tylko prosecco pomogło. Krzysztof Wojciechowski i Dziwny jest ten świat.
Jeśli nie rozumiecie o co mi chodzi, powtórzę: Krzysztof zaśpiewał Niemena.
Już zrozumiane?
Na 17 też rozwalił system, wydaje mi się po prostu, że usłyszałam jakąś taką inną nutę, że głos nie do końca pojechał w dobry rejestr. Za to na 21 - znowu zostałam wyrzucona z butów. Siedziałam na szpilkach trzymając kciuki, i jak już usłyszałam, tak się ucieszyłam że może dobrze że z mojej lewej nikt nie siedział.
Tak. Dla Krzysztofowego Niemena poszłabym jeszcze z 5 razy.
Wait, za sam koncert poszłabym 5 razy. Na Dziwny jest ten świat codziennie do końca roku 2020.
Bardzo fajne miejsce kupione bardzo dawno temu


Latino
..czyli Samantha show, i szalone rytmy, które chcą koniecznie, by człowiek wstał z siedzenia i zaczął tańczyć. Który poszedł w stronę trochę też etniczną - można przecież wykorzystać kostiumy z Piotrusia, więc rozumiem Azteków.
-którzy pojawiają się w pierwszym numerze In norni per ipe Vangelisa z Wyprawy do Raju. I jest to prawda, nawet na tesktowo: nie wolno tego tłumaczyć. Nie ma sensu. No nie ma.
-tango La cumparsita zespołu i potem medley Tańców towarzyskich, tak zwanej łaciny. Bym się powtórzyła, że problem z baletem jest, ale nie powiem, powiem że Paulina Kroszel z Piotrem Burbą wymiatają ekspresją, Agnieszka Zalas cudnie i pięknie tańczy - i jak wygląda, Sara z Krzysztofem znowu wymiatają, Kasia Wojasińska świetnie bawi się przy Let's get loud, tak jak Sebatian przy Wake me up.
-Artur Cichuta na żywo co roku lepiej. Ma talent, jest wielkim ptakiem, i mimo że i off świetnie brzmi i Luis śpiewa El Condor Pasa, to przed Arturem Cichutą trzeba się pokłonić.
-Utwór A capella ja chyba już gdzieś słyszałam - ale zespół brzmi świetnie - no dobrze, jak co roku -, dziewczyny mają wianki, do wokalnego zespołu dołączył mój jeden z dwóch ulubionych uśmiechów, czyli Ania Czajka- i grzyyyyyb przez mikrofon Krzysztofa Kowalskiego to jeden z ulubionych momentów koncertu.
-Iza Pawletko wspaniale śpiewa z La Isla Bonita, zespół świetnie tańczy, DajDajDIm Marcina Słabowskiego świetnie pasuje, nawet jeśli człowiek nie jest na początku przekonany do konwencji - i chyba jednak z drugiego aktu to mój ulubiony numer.
Chociaż to nie takie pewne, bo..
-Corazon jest świetne z powodów wymienionych w póżniejszej części tekstu czyli Impresjach, ale też z powodu widzianego już podobnego numeru z grudniowej premiery Mira-artu,czyli pole-dance Oriany i Artura Cichuty. I gdyńskiego Santany Tadeusza Wiśniewskiego. I bo..
-Jest też solówka, cały numer, zaśpiewany przez Sebastiana Wisłockiego, którego tu numeru dopinałam się rok temu w tekście, czyli La copa de la vida. Z szalikowcami, kibicami, drużynami piłkarskimi - bardzo ciekawe choreo panów piłkarzy - ja się tylko boję żeby kiedyś piłki nie spadły w publikę, jak je kopną - burdami na trybunach, i kontuzją Krzysztofa Dzwoniarskiego, która zajmuje bardzo jak się siedzi po lewej w pierwszym rzędzie. Widziałam ten numer trzy razy a i tak chyba jeszcze nie ogarnęłam wszystkich planów w tym numerze, jakoś tak za bardzo śledziłam wzrokiem najpierw Sebastiana, potem kontuzję, potem znowu Sebastiana.. Wrzucą bilety, to może się trafi… eee.. I bo…
-Nah neh nah w wykonaniu Kasi Karoliny, czyli albo Karoliny Merdy - do której głosu ta piosenka tak pasuje! - albo Kasi Kurdej. Dziewczyny się wymieniają, miałam szanse dwa razy słyszeć Karolinę raz Kasię, ale jak nie śpiewają, to też tańczą z Anią Czajką. I obie świetnie to robią, więc tak jak w Wiedźminie - ja tam jestem ukontentowana.
-Samba Krakowiak na dwa pianina - rozumiem że trzecie znowu poszło do biednych kolegów z Opery Bałtyckiej? - Marcina Pietrzaka i Krzysztofa Wojciechowskiego - teraz być może za to zostanę wyrzucona z pewnej konwersacji na Insta - mogłoby być ciut krótsze. Znaczy fajnie że było całe za każdym razem, i naprawdę nic nie zostało wyrzucone, ale motyw, mimo że fajny, w pewnym momencie zamykał mi oczy.
-Ani na sekundę nie zamykają się oczy przy Medleyu, który - szczerze? - mógłby nawet zakończyć koncert. Są pióra, jest smok, jest bat/pejcz pani Magdy Smuk, jest Conga, jest korowód barwny - i nózka tupie, publika szaleje, płacze się ze śmiechu..
-ale musi być Tercet Egzotyczny. Mój disclaimer jest taki, że moi rodzice nie słuchali i przełączali jak w Wideotece dorosłego człowieka leciało Pamelo Żegnaj, także tym samym i ja nie mam ciepłych uczuć do tego zespołu/utworu. Ale na obu Sylwestrach był to totalny hit, ludzie śpiewali, a Trio pan Andrzej, pan Jacek i pani Dorota/pani Anna dostali największe oklaski.
-No i finał. Błyszczący, z piórami, z medleyem przebojów. Wybuchowy!
Tak wygląda 510 zł. Jedno kupione 24 czerwca, drugiej 31 grudnia.


Impresje
-konferansjerka Kuby Brucheisera - nie przez a, droga wydrukowana karteczko - była z klasą, zupełnie inna od konferansjerki pana Marka - acz Gra o tron czy Moda na sukces z lat 60 była super - ale piszę się. Najlepiej na ich kolaborację.
-tak. Proszę o musical o królowej brytyjskiej lądującej na Babich Dołach, ale tylko i wyłącznie z panem Zbyszkiem.
-Samantha wróciła! Ale znowu, fajnie by było wrzucić Ewę, tfu, Samanthę do duetu z kimś. Dynamika by była lepsza, i reakcje bardziej śmieszne. Umiłowani w teatrze FTW.
-w czasie Corazon espinado, jeśli będziecie siedzieć po prawej, to polecam
spoglądanie od czasu do czasu na pana Zbyszka. Owszem, fantastycznie oglądać Maję z panem Markiem na schodach, czy Krzysztofa Dzwoniarskiego który najpierw tańczy z Karoliną Merdą a potem z Igą, ale pan Zbyszek który daje Beacie dolara za buziaczka, a potem proponuje Sylwii większy pliczek, ale Sylwia go olewa, więc tańczy z Samanthą - no perełeczki.
-a propos drugich planów: Maja z Filipem w czasie chyba drugiej zwrotki/fristajla w czasie Jesteśmy na wczasach. Mateusz czy Paweł wspaniale śpiewają, i fajnie się na nich patrzy, i inni tancerze też mają dobre pomysły, ale Maja z Filipem sprawili, że wprawdzie nie pierwszy raz - bo pierwszy był przy piersiówce pana Marka i paniach Dorocie i Annie z Warszawskich Podwórek - umarłam ze śmiechu.
-właśnie, śmierć ze śmiechu. Medley Karnawał w Rio. Chłopaki w różowych spodniach i za małych koszulach. Jędrzej z klasą, Krzysztof Kowalski - zwinęłam się na krześle i przysięgam - wyłam ze śmiechu. Piotrze, który byłeś moim współtowarzyszem na III generalnej - przepraszam. A, i spodnie Notrowe - i have seen you.
-pierwszy rząd parteru przy La Isla Bonita skutkuje przewiewem. Wspaniałe spódnice dziewczyn szeleszczą i powodują cyrkulację powietrza. Po Tico Liber Tango wskazany.
-mój off ukochany! Tęsknię za Krakowiakami, to oficjalne. Mimo że teraz nie mają szlafroczków. Słomka, Sandra, Krzysztof, na Wasze ręce lowki.

Czyli żem...?

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Gosia Pietrzak (@margotana)
Czy to, że w tym roku znalazło się tak wiele powtórek, przeszkodziło w dobrej zabawie? A skąd, a że to powtórki to nie przeszkadza większości, to tylko moja wina że szósty rok byłam na Sylwestrze w Muzycznym a nie gdzie indziej. Czy brakowało mi musicali, tylko trzy numery? A i owszem, ale znowu - będąc szósty raz wiem doskonale jaka jest specyfika koncertów Sylwestrowych. Czy przeszkodziły mi te 'ale' w dobrej zabawie? Oczywiście że nie.
W Nowym Roku też przyjdę.
<3

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga