Fascynujacy Zly czyli #kochamMuzyczny

18:40

.. czyli kolejny naprawde udany spektakl w Muzycznym.

Czytam komentarze na trojmiasto.pl - tak, jestem jedna z tych ktore nadal maja na to nerwy - i przecieram oczy. 'Najgorszy spektakl od lat'? 'Nudny'? 'Nie bylem ciekaw co dalej'?
Bullshit prosze panstwa. Bullshit.

Muzyke Wojciecha Koscielniaka slychac i nawet gdyby nie bylo wiadomo kto, od razu mozna linie melodyczna prawie jak z Lalki. I to jest pierwszy zachwyt. Owszem, nie wychodzi sie z teatru i nie spiewa sie piosenek, ale melodia zostaje. Klimat zostaje. Poszczegolne nuty zostaja.
Tak, to nie jest Avenue Q gdzie jest milo, radosnie. Nie, chociazby jedna osoba ktora slyszala cokolwiek o powiesci Tyrmanda zna klimat powiesci, mniej wiecej slyszal o czym ona jest. I bylo wiadome, ze to nie bedzie prosty spektakl. Zreszta tytul i plakat juz mowily.
Tak, jest mrocznie. Jest brutalnie. To Warszawa roku 1954. To miasto, ktore sie odbudowuje. Ktore zyje przestepstwami, brutalnymi atakami, od ktorych mieszkancow broni jeden nieznajomy.
Zarzuty wzgledem Krzysztofa Wojciechowskiego - ktorego uwielbiam od dawna i jeszcze bardziej od Milosc Ci wszystko wypaczy;3 - ze jak na glownego bohatera jest zbyt wycofany i nie do konca w sztuce - tak mialo byc, tak przynajmniej mi sie wydaje. W wiekszosci spektaklow ci tajemniczy bohaterowie sa tak dalej wlasnie. Przeciez na tym wlasnie ma polegac ich legenda, ich tajemnica. Jasne, w sumie tez bym z checia uslyszala solowke, ale monolog koncowy... Uff, tyle serca wlozone. Nic dziwnego ze oklaski byly niewymuszone i szczere.
W czasie pierwszego i do 3/4 drugiego aktu poboczna role gra Mateusz Deskiewicz w roli Jonasza Drobniaka. Ale potem..!! Az zajrzalam na strone Teatru gdzie on gral, ze go przegapilam wczesniej. Okazuje sie ze to byly role dosyc charakterystyczne ale zawsze ktos mu zabieral show. No to tym razem to on sam zabieral show.
Wspomniec tez trzeba o genialnej Ewie Gierlinskiej - jej riposty sa cudowne - Tomasz Wiecek w blondzie tez jest loooove, a Mariola Kurnicka jest przeurocza, a jej przemiana w drugim akcie - naiwna dziewczyna, oczywiscie, ale jej Marta jest przekonywujaca. Dobrze ze dostala w koncu jedna z glownych rol.

A sceny grupowe! Ta choreografia! Ten zespol! Ci tancerze ktorzy prowadza reszte, wow...Sceny grupowe - kolejka po bilety, do telefonu..
Tak, ten spektakl nie jest az tak mroczny, sa momenty mega smieszne w ktorych po prostu prawie lezalam w fotelu. Owszem za moment zmienial sie na ten mroczny...ale bylo smiesznie.
A te sceny grupowe choreografii wykorzystanej na tej scenie - na lodowisku, koniec pierwszego aktu, w barze..
Absolutnie nie boje sie polskiej wersji Notre Dame de Paris - bo ten zespol umie w obsade, w inscenizacje, w aktorow. I czekam na kolejne produkcje. W listopadzie - Duch i Kumernis. Oby do listopada!

Czy ja juz mowilam ze kocham Muzyczny? Kocham.

Czytaj też:

0 komentarze

Archiwum bloga